Do mniej utalentowanych zaliczam się ja. Zdecydowanie. Zrobienie czegoś, co wykracza poza nałożenie jednego, neutralnego cienia na ruchomą powiekę jest ponad moje siły.
Co jak co, ale jakoś też nie pasjonuje mnie to na tyle, by siedzieć i malować i próbować i zmywac i od nowa. Ale z kolei na jutubie już coś obejrzę i popatrzeć na dzieła innych też lubię i podziwiam je niezmiernie. Nie oznacza to jednak, że się na ten wizaż całkiem zamykam.
Ostatnio, za sprawą mini miłości do minerałów moja kolekcja cieni mocno się powiększyła. Nie tylko ilościowo, wzbogacając się o kolejne beże i brązy, ale i gama kolorystyczna mocno się rozrosła. Kręcę się wokół tego wzystkiego, czekając na TEN JEDEN MOMENT, kiedy stwierdzę, że TAK ZROBIĘ TO i wyciągnę z szuflady te piękne fiolety i przyozdobię swoją zgniłozieloną tęczówkę.
Ale nie nadchodzi, więc siedzę dalej w nudziakach i ewentualnych kreskach. Do tego firankowe rzęsy, spoza których też nie zawsze cokolwiek widać, trochę jednak rozleniwiają.
Z tego makijażowego letargu postanowiła mnie na początku roku przebudzić Asia z 1001 pasji, wrzucając do mojego HexxBoxa kredkę Maybelline.
Kredkę nie byle jaką, bo czarującą. Z kreski robi smokey eyes. W magicznym, stalowym, metalicznym kolorze, z którym trafiła też idealnie, bo lubię, kiedy takie odcienie oprawiają moje oczy.
MAYBELLINE MASTER SMOKY SHADOW-PENCIL
Master Smoky to średnich rozmiarów kredka o trochę większej jednak średnicy. Kredka intenysywna, dobrze napigmentowana i cudnie miękka. Nie wymaga żadnych poprawek, finalny efekt dostajemy od razu po pierwszym pociągnięciu, świetnie się trzyma w ciągu dnia, ale mimo to nie sprawia problemów z demakijażem, zwykły pierwszy lepszy płyn czy mleczko w zupełności wystarcza.
Makijaż, który mamy nią wykonać, to prosty, klasyczny, monochrmoatyczny smokey eyes, składajacy się z dwóch kroków. Najpierw zwykłą kredkową końcówką malujemy grubszą kreskę na powiece, a potem umieszczoną na drugim koncu małą gąbeczką ją rozcieramy.
Kredka ma naprawdę piękny kolor . Smoky grey idealnie zastępuje mocną, oczywistą czarną kreskę. Swietnie nadaje się do prostego dziennego makijażu. Nie jest tak ostra jak klasyczny eyelinerowy efekt, makijaż staje się delikatny.
Niestety z takiej kreski, jaką przedstawiłam na swoim oku powyżej makijażu nie wyczarujecie. Maybelline mówi o grubej kresce i taką właśnie naprawdę trzeba zrobić. Zwykła kreska po roztarciu da efekt po prostu delikatnego szarego cienia, który ledwie widać na powiece. Taki dymek wyjdzie, ale uch, takie małe ognisko raczej, liście palone jesienią i zadymiona lekko okolica, niźli coś naprawdę mocniejszego. Większa ilość kosmetyku daje już porządany efekt. Dzięki kremowej konsystencji kreska pięknie się rozciera. Na początku zdarzały mi się jakieś smugi, ale manewrowanie gąbeczką po dosłownie dwóch razach jest do opanowania.
Kolor dobrze trzyma się też na linii wodnej. Zdecydowanie dłużej niż inne kredki, których miałam okazje używać.
Kusi mnie fioletowa wersja tego mazidła i pewnie kiedyś się skuszę, bo taka opcja jest dla mnie zdecydowanie wygodniejsza i prostsza niż próby z cieniami.
OGÓLNA OCENA: 5/5
Miałyście okazję używać tych kredek?
A może znacie jakieś fajne tricki przy klasycznym, cieniowym smoky? :)
nie używałam tej kredki...ostatnio walczę z klasycznym eyelinerem żelowym też Meybelline zresztą ale klasyczne smoky to na razie jak dla mnie wyższa szkoła jazdy:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:)
Koniecznie muszę wypróbować bo takie rozwiązanie strasznie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jej wypróbować ale wygląda naprawdę zachęcająco.;)
OdpowiedzUsuńKasia możesz mnie uznać za psychofankę, ale serio...opanuj się no! oczy, rzęsy, brwi, usta...karnacja...nie za dużo dostałaś? gdzie ja wtedy stałam? po co się pytam? chyba po zazdrość :P
OdpowiedzUsuńbuzi
Muszę się zgodzić :)
Usuńto coś dla mnie. bo kreski lainerem malować nie umiem
OdpowiedzUsuńspodobała mi się ta kredka, muszę ją koniecznie dołączyć do mojej kolekcji :D
OdpowiedzUsuńAle ładna kreska :). Szkoda, że mi nie chce taka wyjść :(
OdpowiedzUsuńpiękna kreska. Ja lubię kredki z Avon, mega trwałe jak dla mnie
OdpowiedzUsuńCiekawa ta kredka. A ile kosztuje? :)
OdpowiedzUsuńwow, jaka piękna kreska:) ja ostatnio pokochałam kredkę żelową z Zoevy
OdpowiedzUsuńMam dwie i ich NIE ZNOSZĘ. Jak w końcu będę miała chwilę żeby uruchomić kramik blogowy, to pójdą w świat.
OdpowiedzUsuńMam fioletową kredkę z Maybelline, też od Hexx, ale z innej serii i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńNigdy w sklepie nie zwróciłam na nią uwagi, ale prezentuje się fajnie :)
OdpowiedzUsuńFajna ta kreska i kredka. Ja tak nie potrafię. Kreskę robię eyelinerem z Inglota, bo dzięki niemu nie trzeba mieć żadnych umiejętności ;)
OdpowiedzUsuńciekawie się prezentuje, ale nie miałam jeszcze takiem z Maybelline, obecnie bardzo lubię podobne z Sephory - mają obłędne odcienie :)
OdpowiedzUsuńciekawa rzecz, ja zawsze rozcieram kredkę ciemnym cieniem.
OdpowiedzUsuńMożna by wypróbować bo ładnie się prezentuje:)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda nad linią rzęs :)
OdpowiedzUsuńFajna ta kredka i tak myślę, że byłaby fajną bazą pod cienie, aby je przyciemnić :D
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim kolorek mi się podoba, ale kurczę nie widziałam tych kredek w ogóle! :O
OdpowiedzUsuńPiękna kreska,piękne oko,piękne rzęsy :)
OdpowiedzUsuńbraku talentu nie widać :D
Tych kredek chyba u nas nie ma, przynajmniej nie widziałam jej w Rossmannie. Mimo wszystko prezentuje się ciekawie.
OdpowiedzUsuńMiałam zwykłą czarną kredkę z serii drama i byłam bardzo zadowolona bo była jak eyeliner ;)
OdpowiedzUsuńjakoś nie przemawiają do mnie takie wynalazki musiałabym zobaczyć efekt finalny ;)
OdpowiedzUsuńsuper! :)
OdpowiedzUsuńfajna, tylko ta czerń taka zszarzała :/
OdpowiedzUsuńLubię takie cuda:) Efekt musi być świetny.
OdpowiedzUsuńhmmm to musi na prawdę ułatwiać życie :) produkt wart wypróbowania, może się na takie cudeńko skuszę :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładnie wygląda na oku :) ależ ty masz przepiękne brwi!!!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A