Spray dodający objętości włosom - John Frieda Luxurious Volume

  • 9
Odkąd pamiętam walczę z przylizaniem na głowie. Choćbym nie wiem, co robiła włosy zawsze leżą płasko, a sytuację psuje jeszcze dodatkowo wysokie czoło. Na zdjęciach wychodzę zazwyczaj bardzo łyso i nie trudno się domyślić, że mi to przeszkadza. Po prawdzie ostatnio przejmuję się tym trochę niej, bo poradzono mi, aby z tego zrobić atut. Co więcej, na sesji z Braun włosy miałam dodatkowo, specjalnie spłaszczone na czubku głowy. Podobno mam na tyle regularną buzię, że tak uczesane włosy to podkreślają i absolutnie nie mam się czym przejmować. No to próbuję. Staram się to robić i nie męczę się rani próbując dodać choćby trochę objętości.

Zanim jednak zaczęłam godzić się z rzeczywistością, w moje ręce wpadł spray z linii Luxurious Volume John Frieda.


Spray to nic skomplikowanego - myjemy łepetynę, spryskujemy osuszone ręcznikiem włosy i suszymy i układamy wedle uznania. Spray na pierwszym miejscu w składzie ma alkohol i absolutnie nie da się tego niczym zakamuflować - przy aplikacji daje ostro po nozdrzach :) Przypuszczam też, że w perspektywie codziennego używania specyfiku rzeczony jegomość mógłby się znacznie przysłużyć do przesuszenia włosów. 

Za to skuteczność - pierwsza klasa. Fryza mam od ponad pół roku bardzo mocno wycieniowanego - dolna warstwa sięga aktualnie mniej więcej do połowy pleców, ta wierzchnia i najkrótsza do ramion. Suszenie głową w dół w towarzystwie spray wywołuje na mojej twarzy naprawdę efekt >>wow<<. Włosy są fantastycznie mocno uniesione u nasady, a wzięte w garść wydają się być co najmniej dwa razy gęstsze. Cytując reklamę innej marki "są jakby wypełnione balonikami powietrza".


Na moich włosach niestety efekt nie utrzymuje się cały dzień, ale biorąc pod uwagę ich kapryśność i absolutny opór wobec wszelkich kosmetyków do stylizacji, te kilka solidnych godzin to i tak wynik godny podziwu. Na krótszych włosach na pewno sprawdzi się o wiele, wiele lepiej.

Ja się z tym małym Johnnym polubiłam bardzo, bo jakby nie patrzeć to pierwsza rzecz, która naprawdę działa. Nie używam na co dzień,  bo 1. nie mam w zwyczaju suszyć włosów suszarką, 2. szkoda mi trochę włosów, 3. oswajam się z ulizaniem, ale od czasu do czasu, jak mnie najdzie ochota na większą, pofalowaną fryzurę, to psikam ochoczo i wciągam to alko.

(CENA: ok.40 zł/125 ml)

A na Was co działa najlepiej?


9 komentarzy:

  1. Ooo coś dla mnie! Od dawna marzą mi się odbite i uniesione włosy u nasady.

    OdpowiedzUsuń
  2. A w jakiej cenie jest ten spray?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem o tym zapomniałam - już dopisane - mniej więcej 40 zł

      Usuń
  3. moje też leżą i są ciężkie do ruszenia :/ ten alkohol w składzie mnie skutecznie odstrasza, bo pewnie wzmógłby puszenie się włosów, ale jest jeszcze nadzieja w Elseve, jakiś czas temu bardzo chwalonym.. no zobaczymy ;) Aaa ! W Hebe jest teraz -40% na Friede :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie ma trochę co porównywać produktów do stylizacji do tych pielęgnacyjnych, zupełnie inne efekty :)
      Ale mnie ta nowa linia Elseve też kusi mocno :)

      Usuń
  4. trafiłam tu przez rpzypadek szukajac opini o Calcium Pantothenicum ;)
    ale widze ze ciekawie tu ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam styczność po raz pierwszy i zdecydowanie czuję się zachęcona :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze reklamowe, obraźliwe, nie zawierające konstruktywnej krytyki
będą usuwane.

Dzięki za komentarz!

Obserwują