Cześć Dziewczyny!
Mamy czwartek, koniec tego nijakiego i męczącego tygodnia. Przepraszam, że tak długo nic konstruktywnego nie pisałam, ale zwyczajnie nie było kiedy :(
Na szczęście dzisiaj mam już trochę czasu, w zasadzie weekend, jeszcze jutro na jeden wykład i zajęcia w tzw. terenie, czyli Muzeum Narodowym, a wieczorem już na mecz!!
To będzie mój pierwszy raz stadionowy! Wstyd się przyznać, bo w sumie jako "jakotaka" kibicka powinnam mieć już jakiś taki wypad za sobą. Tymczasem jutro wybieramy się z Chłopakiem na inaugurację, że tak powiem, nowego stadionu w wykonaniu Śląska Wrocław. Będą tłumy. Strasznie się cieszę, muszę Wam powiedzieć :D
No ale do rzeczy. Mam dzisiaj dla Was obiecaną recenzję nowego tuszu, a raczej nowej wersji tuszu Big & Beautiful od Astora.
Niestety nie udało mi się zrobić porządnych zdjęć, a że nie widzę w najbliższym czasie okazji do uczynienia takowych postanowiłam, że napiszę tę recenzję z tym, co mam, a Wy musicie uwierzyć mi na słowo, że wszystko wygląda duuuużo lepiej niż to pokazują zdjęcia :D
Nie przedłużając- zapraszam na recenzję!
ASTOR, BIG & BEAUTIFUL BOOM!
Producent:
"eksplozja pogrubionych rzęs w mgnieniu oka! formuła intensywnie pogrubiająca. Kolagen w połączeniu z woskami roślinnymi oraz kremowo- żelowa konsystencja intensywnie pogrubiają rzęsy. Największa szczoteczka astor! Wystarczy jedna warstwa bez potrzeby ponownego nakładania. Efekt do 10x grubsze rzęsy!"
www.swiatastor.pl
OPAKOWANIE: no ładniutkie jest. Złotko z prostym napisem. Klasyka. I bez tandety. Bardzo dobrze się je trzyma.
SZCZOTECZKA: miodzio! Lubię duże :D Nie raz już jęczałam, jak to bardzo nie lubię włosiowych, klasycznych szczoteczek, ale tę ubóstwiam! Ma cieniutkie, długie włoski, która tak genialnie rozczesują rzęsy, że ah! W sumie to rozczesywanie, w połączeniu z tym, że szczoteczka nie ma na sobie ani grama nadmiaru samego tuszu sprawia, że po jednej warstwie rzęsy są tylko minimalnie podkreślone (tu niestety mamy niespełnioną obietnicę producenta, ale ona jakoś w ogóle nie ma dla mnie znaczenia <3 )
KONSYSTENCJA: jak twierdzi producent: kremowo-żelowa. Tu się zgadzam w 100%. Tusz jest leciutki, kompletnie nie obciąża rzęs, dość szybko wysycha. No nie wiem, jak ją opisać... Konsystencja w wersji light? :D
ZAPACH: lekko tuszowy, ale prawie niewyczuwalny. Absolutnie nie jest to minusem, ani żadną inną wadą. Niezauważalny.
EFEKTY: kocham! pokochałam od pierwszego użycia. Zakochałam się od momentu, gdy otworzyłam go w rossmannie i mym oczom ukazała się ta piękna szczoteczka, ale prawdziwa, dojrzała miłość zrodziła się w niedzielę, kiedy pierwszy raz współtworzył mój makijaż.
Ok, może tam sobie nie spełnia jakoś szczególnie obietnic producenta, ale to, co robi z moimi rzęsami to cud. Nie mam co narzekać na oczy, bo wszystko jest bardzo super, ale wiadomo, nawet jak jest dobrze, to chce się lepiej. No i dostałam. szczoteczka to mistrzyni absolutna w rozczesywaniu i rozprowadzaniu tuszu na rzęsach. Po kilku użyciach pretensje o niemal niezauważalną pierwszą warstwę stają się głupie. Dlaczego? bo każda następna, a w zasadzie już druga, bardzo równo rozprowadza się na włoskach nie sklejając rzęs i nie tworząc nieestetycznych grubych końcówek. Nie lubię nakładać zbyt dużo tuszu, raz, że w sumie nie potrzeba, dwa, nawet jeśli, to na długich rzęsach trzy warstwy tuszu wyglądają zazwyczaj okropnie. Z włosków nie robią się "owadzie nóżki" tylko jakieś obrzydliwe wręcz korzonki! Rzęsy się wykręcają, nie trzymają linii, efekt jest taki strasznie bałaganiarski. Krótkie rzęsy z czymś takim jeszcze ujdą, ale długie nie. No nie lubię.
Tutaj nie ma się czego obawiać. Po nałożeniu dwóch warstw rzęsy są bardzo pogrubione, lekko wydłużone i stają się sztywne, co bardzo lubię, bo moje rzęsy mają straszną tendencję do plątania się. Wciąż są bardzo ładnie rozczesane, co jest dla mnie podstawą, o czym też wspominałam już nie raz.
Jeśli chodzi o trwałość, to też nie mam mu nic do zarzucenia. Wytrzymuje na rzęsach cały dzień, bez osypywania się, kruszenia itd. Wieczorem kilka rzęs przylega już jedna do drugiej, ale w ogóle nie zakłóca to efektu.
DEMAKIJAŻ: no problem. Tusz bardzo szybko się rozpuszcza, demakijaż jest błyskawiczny.
Czas na zdjęciową dokumentację. Zdjęcia są kiepskie, więc wrzucam wszystko. Może kiedyś uda mi się ująć cały urok tego tuszu, wtedy zdjęcia na pewno się pojawią. Tymczasem zapraszam!
oczy bez tuszu
dwie warstwy
(na dolnych rzęsach jedna warstwa)
Nie jest to może szczyt, ale nie mam jak inaczej Wam zachwalić tę maskarę. Postaram się, przy lepszym świetle przede wszystkim, zrobić coś porządnego, tymczasem musicie wybaczyć.
Dla mnie póki co ideał. Jeśli będzie trzymać poziom, to wypchnie chyba z pierwszego miejsca mojej toplisty tusz max factora.
Ja z całego serca polecam Wam tę wersję tuszu Big && Beautiful. Astor dał Nam dwa tusze w jednym: ultradelikatny po nałożeniu jednej warstwy, i podkreślający oko przy każdej następnej warstwie.
Myślę, że warto go wypróbować, bo jak na tusz i tak nie ma jakoś specjalnie wygórowanej ceny.
poj. 12 ml (dużo!)
cena: nie wiem, ile w regularnej sprzedaży. Ja w promocji dałam 23,99 zł.
OGÓLNA OCENA: 5/5!
A na zakończenie chciałabym się pochwalić kolejną wygraną w blogowym rozdaniu. Już trzeci raz miałam szczęście, a jestem tu z Wami dopiero nieco ponad dwa miesiące :D
tym razem dostałam nagrodę za ciekawą odpowiedź w konkursie na blogu In Style. A co dostałam?
HAHAHA TUSZ!! :D
Póki co został zaklejony i czeka na swoją kolej :)
Miłego wieczoru!!
Dziewczyno :D Jakie ty masz rzęsiska bez tuszu:D Nie musialabys na nie nic nalkladac;) ale faktycznie - tusz wydaje sie byc ciekawy:)
OdpowiedzUsuńjakie Ty masz piękne rzęsy :):)
OdpowiedzUsuńPiekne rzesy, a tusz ktory wygralas tez jest bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ten tusz Astor u ciebie... Szczotka jest bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńgratuluję wygranej i zapraszam na rozdanie kosmetyków Under Twenty :)
OdpowiedzUsuńJakie masz piękne oczy i ich oprawę, ahh <3
OdpowiedzUsuńA dzisiaj mama mi sprezentowała ten tusz astora i mam nadzieje ze u mnie również się spisze :)
Jakie Ty masz piękne rzęsy!!!
OdpowiedzUsuńojej, dziękuję Dziewczyny za tyle komplementów :*
OdpowiedzUsuńpiękne rzęsy!
OdpowiedzUsuńa tusz fajny, bo daje naturalny efekt (mm na myśli brak grud i owadzich nóżek)
dlatego Aniu tak go polubiłam :D nie ma dla mnie nic gorszego niż oblepione tuszem badylki u powiek :/
OdpowiedzUsuńfajne rzęski masz, dodaję do obserwowanych :)
OdpowiedzUsuńMasz śliczne długi i podkręcone rzęsy, jak też chce takie ;( moje są dość długie ale sztywne jak drut :(
OdpowiedzUsuńZapraszam na Rozdanie dziś ostatni dzień :)
http://blizniaczki09.blogspot.com/2011/10/to-juz-czas-na-rozdanie.html
wow! Twoje naturalne rzęsy, bez tuszu są wręcz idealne! i ten Astor daje dodatkowo b. ładny efekt wydłużenia ;)) cudo!
OdpowiedzUsuńdziękuję po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńa przy takich rzęsach właśnie jedyną rzeczą, której wymagam od tuszu jest właśnie tylko i wyłącznie ładne ich podkreślenie :)
Bardzo ładne masz rzęsy, zasadniczo nie musisz nic na nie nakładać, ale ten tusz rzeczywiście daje fajny efekt. Nic nie jest posklejane, wszystko wygląda bardzo estetycznie. Aczkolwiek dla mnie to jest za duża szczoteczka i mogłabym sobie nią zrobić krzywdę;)
OdpowiedzUsuńwiesz co, spokojnie idzie się do takiej szczoteczki przyzwyczaić, dwa trzy użycia i jest ok, najgorzej z dolnymi rzęsami, ale cóż, praktyka czyni mistrza :D
OdpowiedzUsuńPo Twoim komentarzu aż musiałam wejść i zobaczyć :) Efekt super, pięknie rozdziela, ja jednak jakoś wolę większe pogrubienie :) Masz niesamowicie długie i ciemne rzęsy! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBasiu: też lubię, kiedy rzęsy są pogrubione, ale niestety przy takich rzęsach każda następna warstwa daje już brzydki efekt, rzęsy wyglądają jak oblepione tuszem i bardzo się plączą, co nie wygląda estetycznie.
OdpowiedzUsuńAle długie rzęsy;) Zazdroszczę. Zapraszam do czytania i obserwowania mojego bloga, też o kosmetykach. Ja obserwuję;)
OdpowiedzUsuń