www.galeria.glitery.pl
Nie miałam zamiaru dodawać dzisiaj notki, bo próbuję się uczyć paskudnej łaciny, ale jakoś czuję potrzebę, żeby trochę postękać.
Kończy się właśnie jeden z gorszych tygodni ostatnio. Niby powinno być fajnie, bo praktycznie wolne na uczelni, ale tak się źle strasznie czuję, że masakra.
Nie dość, że zrobiła się nam późna brzydka jesień, to dopadł mnie znowu dzień paszteta, a właściwie nie dzień, a cały tydzień. Cała jestem ble, fu i w dodatku jem strasznie dużo z tego powodu, co ostatecznie oczywiście potęguje całą sprawę.
No i niestety, musiałam się dziś pogodzić z myślą, że nie potrafię żyć zbyt długo bez zakupów i chodzenia na obcasach.
Od razu czuję się strasznie zaniedbana, nieatrakcyjna, taka niewyraźna i niefajna.
Ale nie mogło mi być lepiej, bo raz, że jestem spłukana, a wszystkie moje cudotwórcze specyfiki, które sprawiają, że jestem wypielęgnowana, się praktycznie pokończyły, a dwa nie mogę ubrać obcasów, bo moje zimowe butki, czekają aż tato naprawi im fleki.
I tak człapałam cały tydzień w płaskich kozakach i smarowałam się tym, co miałam, objadając się i ubolewając nad tym, jaka jestem brzydka.
rozumiecie, prawda?
Ale do czego zmierzam, otóż tak się składa, że w przyszłym tygodniu mam imieniny, a to wiąże się z jakimś przypływem gotówki. No i stało się, już teraz. No i co? Od razu mi się polepszyło! Wizja poniedziałkowych zakupów jest tak wspaniała, że wszystkie deklinacje od razu zaczęły mi wchodzić do głowy. Moja buzia od razu się wygładziła, gdy mózg przedstawił wizualizację listy zakupów. Od razu zaczęło mi się chcieć ćwiczyć, odłożyłam na bok ulubione cukierki abc.
Jednak jestem najłatwiejszą w obsłudze kobietą na świecie.
GDY MI SMUTNO GDY MI ŹLE
NA ZAKUPY WYŚLIJ MNIE!
Można mówić, że to głupie stereotypy itd, ale mi to naprawdę pomaga. Chociaż w sumie może nie tyle pomaga, co zapobiega- po prostu nie można sobie robić zbyt długiej przerwy. Oczywiście trzeba to robić z umiarem, a jakże ;)
W poniedziałek zatem czeka mnie bardzo przyjemny dzień. Żeby się popsuł, musiałabym się załamać z powodu braku pasujących spodni (które zamierzam kupić) i kompletnie zawalonego rano, przed zakupami, kolokwium. Chcąc ograniczyć możliwe spektrum pecha uciekam więc do kucia :)
Miłego weekendu Dziewczyny i dobrego samopoczucia! Wszystkie jesteśmy piękne i sexy!
Rozumiem Cie doskonale. Też mi się zdarzają dni paszteta :D
OdpowiedzUsuńMi się taki dzień paszteta zdarza aż za często
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuńRozumiem Cię doskonale bo nieraz jak mnie taki dzień dopadnie to w cokolwiek bym się nie ubrała, jakbym się nie umalowała i uczesała to źle, brzydko i nie tak. Najlepiej torba na głowę i schować się przed światem :p A zakupy pomagają, o tak! U mnie ostatnio humor nie najlepszy i skutek: dwukrotnie już chwaliłam się na blogu zakupami ;) oj my kobiety ;)
OdpowiedzUsuń"GDY MI SMUTNO GDY MI ŹLE
OdpowiedzUsuńNA ZAKUPY WYŚLIJ MNIE!"
Mam dokładnie tak samo. Dziś było mi źle, ale szybko wypad do sklepu załatwił sprawę :D
Miesiąc bez dnia paszteta (nie mówiąc o tygodniu :P) miesiącem straconym!
OdpowiedzUsuńAle zakupy są dobre na wszystko, ot co!
Oj ja też mam takie dni niestety :)
OdpowiedzUsuńAle na szczęście szybko mijają :*
Pozdrawiam
Na szczęście takie dni/tygodnie mijają, a zakupy są właśnie od tego, by odpędzać złe myśli. Łaciny współczuje, strasznie się z nią umęczyłam na studiach. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAh te kobiety :) u mnie dzień paszteta, a nawet tydzień to stałe zjawisko :)
OdpowiedzUsuńmi w taki dzień pomagają również pogaduchy z przyjaciółką, albo fajnie spędzony dzień z chłopakiem. chociaż zakupy to najlepszy poprawiacz humoru :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że jesteśmy! :)
OdpowiedzUsuńStudiujesz na UWr tak, jak ja? Pytam, bo ja również miałam praktycznie wolny tydzień ;) I imieniny też mam w przyszłym tygodniu ;)
oczywiście, że zakupy pomagają :D ja już zacieram rączki bo 29 grudnia mam 18ste urodziny :)
OdpowiedzUsuńw takim razie życzę powodzenia w poprawianiu stanu włosków, na pewno Ci się uda! :)
OdpowiedzUsuńTo ja takie złe mysli mam codziennie patrząc w lustro :)
OdpowiedzUsuńA koszula genialna, naprawdę jest super, były jeszcze oliwkowe i granatowe. no i cena - 39,90zł
Owszem :D Za legginsy+koszulę dałam 80zł. Też byłam w szoku :)
OdpowiedzUsuńbaby baby :D no ale przynajmniej się rozumiemy:D
OdpowiedzUsuńprzystankowa: tak tak, UWr, miłościwie Nam panujący ;)
yesiwantyouback: no liczę na to bardzo, już jest z nimi lepiej :)
Luthienn: zdecydowanie stawiam na czarną! :D
Prawda, zakupy to świetna rzecz! Ja uwielbiam posiadac rzeczy i kupować nowe. szkoda tylko że budżet ograniczony ;) Trzymaj się piękna!
OdpowiedzUsuńteż tak mam, bez zakupów i obcasów czuję się niekobieco!
OdpowiedzUsuńŚwietny, dowcipny post:) Dodaję do obserwowanych, uwielbiam takie "nieznerwicowane" blogerki:)
OdpowiedzUsuńJa mam tak samo. Jest mi źle, jestem be itd, a żeby jeszcze spotęgować efekt to objadam się wszystkim co mam pod ręką, żeby udowodnić sobie jaka jestem słaba. I obiecuje sobie dietkę "od jutra". Straszne są takie dni.
OdpowiedzUsuń