Gładka skórka to bardzo ulubiona sprawa Kaśki.
Pierwsze porządne szorowanie zaliczyłam z pilingiem kawowym. Ach cudeńko!
Jeśli nie zraża Was bałagan to polecam razy milion!
Później niestety moja łazienka stała się uboższa- zniknęła z niej wanna, a piling kawowy niestety bardzo się nie lubi z uszczelkami w kabinie prysznicowej :/
W związku z tym zaczęłam sięgać po kosmetyki z drogerii. No ale niestety nie ma co marzyć o takich efektach :(
Na szczęście w moje nieco łase łapki trafiła super gąbka, która może się równać z kawą :)
No ale, miało być o Joannie. Otóż była ona właśnie jednym z tych kupnych pilingów.
Odnalazłam wczoraj na dnie koszyka opakowanie i resztkę, jedną porcję dosłownie, więc jako że jest już wykończony, mam dla Was recenzję :)
JOANNA, GRUBOZIARNISTY PEELING DO CIAŁA FRUIT FANTASY- DOJRZAŁA MARAKUJA
Producent: Poczuj fascynujący aromat dojrzałej marakui. Spraw, by rytuał pielęgnacji Twojego ciała był przyjemny i odprężający, aby przywodził na myśl najsłodsze wspomnienia. Peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Sprawia, że Twoje ciało staje się wygładzone i odświeżone- spróbuj, a już nigdy nie zamienisz tej owocowej witalności na nic innego…
OPAKOWANIE: plastikowa powiedzmy butelka z klikającą zatyczką. Jestem wielkim psujem więc oczywiście w pewnym momencie ja wyłamałam. Myślę, że opakowanie jest ok, stawiając je w ten sposób możemy być pewne, ze zużyjemy kosmetyk do końca. Jest też przezroczyste więc dokładnie widzimy, ile pilingu zostało.
ZAPACH: cudny. Zresztą nie bez powodu wybrałam zapach "dojrzała marakuja"- uwielbiam takie owocowe, nieco tropikalne zapachy. Pierwszy raz miałam z nim do czynienia, gdy wąchałam w jakimś supermarkecie maskę do włosów Joanny o identycznym właśnie zapachu. kiedy już się zdecydowałam na kupno tego kosmetyku, wiedziałam, ze to będzie ten zapach. Bardzo przyjemnie go czuć podczas używania, niestety potem od razu się spłukuje :(
KOLOR: fioletowy.
KONSYSTENCJA: no i tu jest dla mnie największa wada. Jest bardzo rzadki, strasznie nie lubię takich- za mało drobinek w stosunku do ilości cieczy. no i przekonałam się już na 100%, że pilingi myjące nie są dla mnie- pienią się i ześlizgują zamiast porządnie masować i ścierać naskórek.
EFEKTY: no jak widzicie nie jestem jakoś bardzo przychylnie nastawiona do tego kosmetyku. Wynika to pewnie z tego, że jestem przyzwyczajona do konsystencji pilingu z kawy, który składa się głównie z tego, co ma nas ścierać, a nie żelu :/
Po drugie efekty kompletnie mnie nie zadowalają. Jak dla mnie drobinek o wiele wiele za mało, żeby porządnie mnie wygładzić. Musiałam jednorazowo nabierać go bardzo dużo, zeby uzyskać oczekiwane efekty, a i tak różnica na skórze była kiepsko zauważalna. Drobinki niby spore, ale szybko się rozpuszczają.
WYDAJNOŚĆ: jak wspomniałam- w moim przypadku kiepska. Robiąc piling dwa, trzy razy w tygodniu zużywałam go naprawdę baaardzo dużo. Nie opłaca się mimo niskiej ceny.
Poj.: 200 ml
Cena: ok. 8- 10 zł
Kompletnie nie dla mnie- nie ta konsystencja, nikłe efekty. Jestem fanką porządnego ścierania, a nie tylko głaskania.
Na pewno nie kupię go ponownie.
OGÓLNA OCENA: 1/5 (za zapach)
Ten kosmetyk zbiera jednak raczej pozytywne recenzje. Używałyście?
Pierwsze porządne szorowanie zaliczyłam z pilingiem kawowym. Ach cudeńko!
Jeśli nie zraża Was bałagan to polecam razy milion!
Później niestety moja łazienka stała się uboższa- zniknęła z niej wanna, a piling kawowy niestety bardzo się nie lubi z uszczelkami w kabinie prysznicowej :/
W związku z tym zaczęłam sięgać po kosmetyki z drogerii. No ale niestety nie ma co marzyć o takich efektach :(
Na szczęście w moje nieco łase łapki trafiła super gąbka, która może się równać z kawą :)
No ale, miało być o Joannie. Otóż była ona właśnie jednym z tych kupnych pilingów.
Odnalazłam wczoraj na dnie koszyka opakowanie i resztkę, jedną porcję dosłownie, więc jako że jest już wykończony, mam dla Was recenzję :)
JOANNA, GRUBOZIARNISTY PEELING DO CIAŁA FRUIT FANTASY- DOJRZAŁA MARAKUJA
Producent: Poczuj fascynujący aromat dojrzałej marakui. Spraw, by rytuał pielęgnacji Twojego ciała był przyjemny i odprężający, aby przywodził na myśl najsłodsze wspomnienia. Peeling doskonale usuwa zanieczyszczenia i martwe komórki naskórka. Sprawia, że Twoje ciało staje się wygładzone i odświeżone- spróbuj, a już nigdy nie zamienisz tej owocowej witalności na nic innego…
OPAKOWANIE: plastikowa powiedzmy butelka z klikającą zatyczką. Jestem wielkim psujem więc oczywiście w pewnym momencie ja wyłamałam. Myślę, że opakowanie jest ok, stawiając je w ten sposób możemy być pewne, ze zużyjemy kosmetyk do końca. Jest też przezroczyste więc dokładnie widzimy, ile pilingu zostało.
ZAPACH: cudny. Zresztą nie bez powodu wybrałam zapach "dojrzała marakuja"- uwielbiam takie owocowe, nieco tropikalne zapachy. Pierwszy raz miałam z nim do czynienia, gdy wąchałam w jakimś supermarkecie maskę do włosów Joanny o identycznym właśnie zapachu. kiedy już się zdecydowałam na kupno tego kosmetyku, wiedziałam, ze to będzie ten zapach. Bardzo przyjemnie go czuć podczas używania, niestety potem od razu się spłukuje :(
KOLOR: fioletowy.
KONSYSTENCJA: no i tu jest dla mnie największa wada. Jest bardzo rzadki, strasznie nie lubię takich- za mało drobinek w stosunku do ilości cieczy. no i przekonałam się już na 100%, że pilingi myjące nie są dla mnie- pienią się i ześlizgują zamiast porządnie masować i ścierać naskórek.
EFEKTY: no jak widzicie nie jestem jakoś bardzo przychylnie nastawiona do tego kosmetyku. Wynika to pewnie z tego, że jestem przyzwyczajona do konsystencji pilingu z kawy, który składa się głównie z tego, co ma nas ścierać, a nie żelu :/
Po drugie efekty kompletnie mnie nie zadowalają. Jak dla mnie drobinek o wiele wiele za mało, żeby porządnie mnie wygładzić. Musiałam jednorazowo nabierać go bardzo dużo, zeby uzyskać oczekiwane efekty, a i tak różnica na skórze była kiepsko zauważalna. Drobinki niby spore, ale szybko się rozpuszczają.
WYDAJNOŚĆ: jak wspomniałam- w moim przypadku kiepska. Robiąc piling dwa, trzy razy w tygodniu zużywałam go naprawdę baaardzo dużo. Nie opłaca się mimo niskiej ceny.
Poj.: 200 ml
Cena: ok. 8- 10 zł
Kompletnie nie dla mnie- nie ta konsystencja, nikłe efekty. Jestem fanką porządnego ścierania, a nie tylko głaskania.
Na pewno nie kupię go ponownie.
OGÓLNA OCENA: 1/5 (za zapach)
Ten kosmetyk zbiera jednak raczej pozytywne recenzje. Używałyście?
Nigdy go nie używałam - jeśli już sięgam po peeling Joanny to ten w tych maciupkich buteleczkach i jak dla mnie jest on świetny, ma odpowiednie drobinki i dobrze ściera, a skóra jest po nim gładka. Obecnie dorwałam się do truskawkowego peelingu od różowej krowy ;) i jest genialny :D
OdpowiedzUsuńChciałam go jakiś czas temu kupić, ale ostatecznie się rozmyśliłam i chyba dobrze zrobiłam, bo tak jak Ty nie lubię peelingów, które są rzadkie i rozlewają się po całym ciele.
OdpowiedzUsuńJa ogółem nie przepadam za peelingami, mam zbyt wrażliwą skórę :( A tak z innej beczki, po jakim czasie zauważyłas efekty stosowania CP?
OdpowiedzUsuń(w prawdzie uzywam tylko 3 dni, ale jestem ciekawa :D). Pozdrawiam,
Sylwia
ja mam rajskie jabłuszko i nawet zapach mnie denerwuje ;/
OdpowiedzUsuńja akurat lubię ten peeling (choć szału nie ma), ale nie mogę powstrzymać uśmiechu na widok butelki. mam nadzieję, że nie jestem jedyną osobą, której się głupio kojarzy :x
OdpowiedzUsuńzapach rzeczywiście obłędny :)
OdpowiedzUsuńSylwia: gdzieś już odpowiadałam na to pytanie, ale naprawdę szybko. Oczywiście łatwiej Ci będzie zauważyć lepszą kondycję i mniejsze wypadanie niż wzrost :)
OdpowiedzUsuńpo miesiącu już widać większą różnicę. Ale trzeba pamiętać, że u jednych efekty będę bardziej, a u innych mniej widoczne :)
Olgita: haha, rozwaliłaś mnie tym! :D ale nie powiem, coś w tym jest... ;p
Nigdy nawet nie widziałam go na półce sklepowej, ale widzę, że nic straconego.
OdpowiedzUsuńA ja pilingu kawowego używam do ciała. Rewelacja! :D a do twarzy mam morelowy Sorai, kiedyś to był St.Ives. Konsystencję ma bardziej kremowa, zbitą, nic sie nie wylewa między palcami, pieni tylko odrobinkę. Używajac go raz w tygodniu mam go już jakieś 8 miesięcy. Warto wypróbać :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka razy ten peeling ale z innym owockiem. Ścieranie jest średnie ale nie jest beznadziejne. Miałam o wiele gorsze peelingi, które tylko głaskały. Dla mnie te mini peelingi Joanny są o wiele lepsze niż te większe chociaż nie uważam, że są najlepsze.
OdpowiedzUsuńteż nie lubię tego peelingu. za słaby, za delikatny i zapach jakiś taki cheminczny
OdpowiedzUsuńTo mój absolutnie ulubiony piling :) Pozdrawiam i zapraszam też do mnie MULLANSTYLE
OdpowiedzUsuńMialam kilka peelingow Joanna w roznych wersjach zapachowych i efektow faktycznie nie ma, peelingi sa po prostu slabe, ale sa tanie i bardzo ladnie pachna i czasami lubie sobie ich uzyc ;)
OdpowiedzUsuńNigdy go nie używałam i raczej nie spróbuję:) Też brdzo lubię peeling kawowy. Niestety nie robię go zbyt często bo ze mnie jest straszny leń, pomimo tego, że zajmuje to jakieś 2 min ;D
OdpowiedzUsuńMiałam malinowy. Też się nie polubiliśmy... wolę tysiąc razy peelingi z Biedronki, które jak się robi na sucho, to nieźle ścierają :)
OdpowiedzUsuńmiałam taki, ale malinowy, zapach był obłedny jednak działanie właśnie marniutkie
OdpowiedzUsuńBardzo lubię peelingi Joanny z serii Naturia :) Choć teraz moim ulubionym jest czekoladowo-waniliowy z Isany mmm♥ ;)
OdpowiedzUsuń