Lily Lolo, Amilie Mineral Cosmetics, Mineral Hygienics, Annabelle Minerals i Everyday Minerals. Powoli poznaję kolejne marki w poszukiwaniu tego absolutnego ideału. Niewątpliwie takim byłyby dla mnie kosmetyki Everyday Minerals, gdyby miały krycie AM ;) Nie zdążyłam wprawdzie wyposażyć się w pełnowymiarowy produkt, bo zanim się na cokolwiek zdecydowałam, moje mineralne zapasy urosły tak, że jeszcze przez bardzo długi czas nie będę potrzebowała zakupów w tej kwestii. Różne wykończenia, różne odcienie, cały zestaw, co by można było się dostosować do pory roku i stanu cery.
Aktualnie ląduje u mnie warstwa Annabelle Minerals, ale że kolor ciut jeszcze za jasny po lecie (choć to już i tak jeden z naprawdę ciemniejszych) doprawiam go sobie warstwą ciemniejszego Mineral Hygienics i jest idealnie.
Swego czasu zużyłam jednak kilka testerów EM, w różnych odcieniach i różnych formułach.
Pierwszy - nie moja tonacja, za mało żółci (w zasadzie wcale). Drugi - najzwyczajniej w świecie za jasny. W moim przypadku najlepiej sprawdziły się odcienie: golden medium, light olive i buttered tan - ostatni - ideał. Z tymi podkładami układało nam się świetnie od samego początku, moja skóra je pokochała. Późną wiosną połączenie mineralnego makijażu i kremu z kwasami dało genialne efekty - moja cera nigdy wcześniej nie wyglądała tak dobrze.
EM trzyma się na twarzy caluśki dzień, nic się nie ściera. W moim przypadku krycie określiłabym jako średnie, choć producent mówi o intensywnym Na pewno jest dużo lepsze niż w przypadku LL, czy Amilie, porównywalne z MH choć wciąż mocniejsze, ale słabsze od Annabelle, które to powinno zaspokoić najbardziej wymagające użytkowniczki.
Odcienie fantastycznie dopasowują się do skóry - dawno nie spotkałam się z taką uniwersalnością - każdy z wymienionych przeze mnie sprawdził się świetnie. Żadnego bielenia cery, żadnej cegły (z taką miałam do czynienia w przypadku LL).
EM genialnie znosi kontakt z potem, spokojnie nadaje się na siłownię i do każdego innego treningu. W przypadku LL po wysiłku, kiedy pot zaczynał spływać na czoło, odczuwałam nieprzyjemne swędzenie.
Mimo pudrowej konsystencji w moim odczuciu są dość kremowe, dzięki czemu cera wygląda naprawdę na jedwabistą i dużo gładszą niż w rzeczywistości. Żaden inny podkład, którego dotychczas używałam, nie wygładzał mojej mocno porowatej i niedoskonałej skóry jak te. Jest pięknie rozświetlona, wygląda na wypoczętą i zdrową.
Na koniec oczywiście testy naręczne tego, co mi zostało w domu aktualnie. Kolory oznaczone na zdjęciu.
Tak sobie teraz myślę, że w sezonie wiosennym skuszę się chyba jednak na pełnowymiarowe opakowanie Buttered Tan, sentymentalnie i tęskno się zrobiło ;)
Moje EM pochodzą ze strony kosmetyki-mineralne.com
Używałyście już podkładów Everyday Minerals? Jak Wasze wrażenia? Równie pozytywne jak moje?
tych jeszcze nie miałam
OdpowiedzUsuńale w minerały wpadłam totalnie, więc wszystkie z czasem przetestuję :P jak będzie okazja ;)
No to tak jak ja, pomału, co jakić czas coś innego :D
UsuńKochałam mojego Fawna w formule semi-matte, ale niestety zabili mój kolor i go nie ma... :( może bym zamówiła jakiś, bo kocham EDM, ale nie lubię bawić się w zamawianie sampli i inne takie...
OdpowiedzUsuńNo czaję czaję, najfajniej jest kliknąć pełne opakowanie pewniaka :)
UsuńEDM to moje pierwsze mienrały i wspominam je bardzo dobrze. Annabelle jak wspomniałaś ma cudowne krycie, ale niestety ostatnio fiksuje mi nieco i lubi się warzyć ;)
OdpowiedzUsuńZaraz zaczyna się rok akademicki i sezon noszenia codziennie w zasadzie podkładu, zobaczymy, mam nadzieję, ze u mnie będzie ok :)
UsuńJa miałam formułę matującą z EDM i niestety robiło mi się ciasto na twarzy. Tak właściwie próbkę gdzieś jeszcze mam, może po roku inaczej spojrzałabym na ten podkład...
OdpowiedzUsuńMiałam przygodę z minerałami EDM i nawet nieźle je oceniam, ale koniec końców zawsze wracam do tradycyjnej kolorówki, bardziej mi służy i lepiej wygląda na mojej twarzy.
OdpowiedzUsuńNo ja właśnie miałam problem z tradycyjnymi podkładami, bo nie mogłam trafić na odpowiedni odcień. Po kilku godzinach widziałam zawsze, albo zbyt rózową albo zbyt pomarańczową twarz :/
UsuńMam odsypkę EM, ale jest dla mnie za chłodna. Na razie najbardziej lubię Pixie :)
OdpowiedzUsuńA Pixie właśnie jeszcze nie miałam :)
Usuńmoja przygoda z minerałami się jeszcze nie rozpoczęła, ale wszystko przede mną ;D
OdpowiedzUsuńMiałam EDM wesję półmatową, która miała mnóstwo drobin, świetnie wyglądała na twarzy po nałożeniu, dobrze kryła, ale po 3 godzinach miałam za każdym razem biszkopt na twarzy :( a Ty jaką miałaś wersję, matową? Bo albo nie napisałaś, albo nie doczytałam :) w każdym razie ja je niezbyt dobrze wspominam.
OdpowiedzUsuńO widzisz, napisałam, że miałam różne wersje, a nie napisałam jakie :p
UsuńMiałam kryjącą i matującą.
ale jakaś taka bladziutka wyszłaś :( ja nie mogę używać minerałów bo mi tapetę robią buuuu
OdpowiedzUsuńWina światła pewnie, które mi w twarz prosto padło :D
UsuńMoże za dużo Ci się nakłada po prostu?
ja używam już od dłuższego czasu LL, ale muszę nakładać pod niego krem silnie nawilżający bo inaczej mam uczucie ściągnięcia skóry i swędzenie ;/ Może wypróbuje EM ;)
OdpowiedzUsuńJa zamówiłam dwa razy zestaw custom kids-jest to 7 malutkich próbeczek. Wybierałam kolory,które mogę połączyć (buttered tan dla mnie też the best).Dla mnie są lepsze niż Annabelle bo bardziej "mokre" i więcej kolorów. Annabelle musiałam podrasować minerałkami z kolorówki bo żaden kolor nie był 100% moim.Co do trwałości zgadzam się z Tobą-u mnie też cały dzień bez poprawek.
OdpowiedzUsuńTo fakt, EM są chyba najbardziej "mokre". Dla mnie zwłaszcza kosmicznie wyglądało porównanie EM z MH, musze to uwiecznić i pokazać :D
Usuńależ masz rzęsy piękne. a minerałów muszę w końcu spróbować :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuńdzieki Tobie sobie pouzywam i wyprobuje :) ciekawa jestem czy mi przypadna do gustu
OdpowiedzUsuńJa też, koniecznie daj znać ;)
UsuńZaczynam się coraz bardziej czaić na minerały :)
OdpowiedzUsuń