Azjatyckie kosmetyki znane są ze swoich fikuśnych, "słodkich" wręcz opakowań. Specjaliści od designu mają niesamowite pomysły. Niemałą dozą fantazji popisali się twórcy opakowania balsamu do ust It's Skin projektując pastelowe opakowania na wzór słynnych ciastek -makaroników.
Ze smarowaniem ust jest jak samo jak z kremowaniem dłoni - robimy to w zależności od potrzeby, ale też czynność ta jest nieco uzależniająca, mocno wchodzi w nawyk i najzwyczajniej, odruchowo sięgamy po jakiś produkt. Jeden balsam do ust mam w kurtce, inne w domu, inny noszę w torebce. Zawsze pod ręką, zawsze gotowe do użytku.
Wspomniany makaronik od It's Skin towarzyszy mi najczęściej, bo nie tylko chroni i pielęgnuje usta przed zimnem i wiatrem, ale i w błyskawiczny wręcz sposób naprawia wszelkie szkody, do których z jakiegoś powodu dopuściłam.
Od sklepu Beautikon dostałam wersję pastelowo - fioletową, o smaku i zapachu winogronowym. Odkręcane pudełeczko po brzegi wypełnione jest tluściutkim mazidłem.
Jest niesamowicie wydajny - używam go po kilka razy dziennie, a ubytek w zasadzie jest żaden. A i palce wcale nie uciapane w takim stopniu, jakby się to mogło wydawać.
Za to o skórę warg dba wzorowo - pięknie wygładza, nawilża, nie lepi się, a suche skórki i małe ranki (bo któż nie lubi obgryzać tych skórek, które tak brzydko sterczą...) leczy dosłownie w jedną noc. Rano wystarczy zrobić mały peeling, przetrzeć ust szczoteczką do zębów i można się szminkować :)
Poza tym balsam świetnie koi skórę w innych miejscach na twarzy - mój zdarty od chusteczek higienicznych nochal szybko powrócił do formy po kilku smarowaniach ;)
Do wyboru mamy jeszcze smaki ananasowy, truskawkowy i zielone jabłuszko. Wszystkie w cudnych opakowaniach, które sprawiają wielką radochę.
A miniony weekend spędziłam w Warszawie na warsztatach z marką Braun. Pogadałyśmy z Dziewczynami o depilacji i małej czarnej, a potem wpadłyśmy w ręce stylistek fryzur, makijażystów i stylistki, żeby w końcu stanąć przed obiektywem i wziąć udział w sesji. Efekty pokażę Wam już niedługo, a tymczasem mała zajawka jednego z looków, który wyczarował na mnie nasz glam team :)
Z naszą kochaną Anwen |
I pierwsze w życiu smokey eye spod ręki tego pana obok ;)
Więcej wkrótce!
Mam jabłkowy, nie dość, że ładnie wygląda to jeszcze dobrze działa na usta :)
OdpowiedzUsuńAle rewelacyjny kształt! Na początku rzeczywiście myślałam, że to makaronik :)
OdpowiedzUsuńWidziałam trochę zdjęć z tego eventu Braun na insta. Wyglądałyście pięknie!
Uroczy makaronik, aż mi się zachciało... A skoro jeszcze działa cuda, warto się zastanowić ^^
OdpowiedzUsuńcudnie wygląda, fajnie, że się sprawdza
OdpowiedzUsuńTwoje smokey widziałam już na fejsie, prześlicznie wyglądasz,
Ja teraz jestem zachwycona balmi :) jeszcze nic tak nie działało na moje usta!
OdpowiedzUsuńJa nie przepadam za tymi wynalazkami ale brzmi fajnie:P I opakowania faktycznie przyciagaj auwage:)
OdpowiedzUsuńDo ust lubię kosmetyki z woskiem pszczelim :)
OdpowiedzUsuńDlatego pewnie się na to nie skuszę ...
Ja chyba wole klasyczne wersje w pomadce, bo są dla mnie praktyczniejsze :)
OdpowiedzUsuńDobra czika! :D
OdpowiedzUsuńwynalazek ma smakowite opakowanie bo uwielbiam makaroniki ale co tam balsamik - TYYYYY jesteś gwiazdą Brauna :)
OdpowiedzUsuńzjadłabym makaroniki ;p
OdpowiedzUsuńŚliczne opakowanie :) Wolę jednak balsamy w tubce lub sztyfcie.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się makijaż, który wykonano na potrzeby sesji:) Świetnie podkreśla Twoją urodę:)
OdpowiedzUsuńOpakowanie balsamu cieszy oko:) Widzę, że nie jestem jedyną osobą, która w każdej torebce/kurtce/płaszczu ma jakiś ochronny sztyft:)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńAle boskie opakowanie, i cena też ok, muszę go mieć! :D
OdpowiedzUsuńwow ! ale slicznie ci w tym smoky eye :) a blyszczyk sliczny !!
OdpowiedzUsuńNie wiem, do czego to służy, ale wiem, że ten przedmiot bardzo ułatwia koncentrację podczas nauki osobom, które lubią mieć coś w dłoniach. Ma dobry kształt do trzymania w dłoniach i manipulowania.
OdpowiedzUsuń