Witam Drogie Panie w słoneczną sobotę ;)
Grzebię grzebię dziś po blogach, patrzę, Sophie Czerymoja wrzuciła posta z porównaniem eyelinerów. No i mi się przypomniało, że dawno nie było posta powtórkowego, a na takiej zasadzie planowałam zrecenzować swój eyeliner!
Słońce świeci pięknie, myślę sobie, trzeba robić zdjęcia, nie marnować takiej pogody! Liner w rękę, do lustra, machnęłam jakąś kreskę i do zdjęć.
Także wybaczcie jej niedoskonałość i tak dalej, ale wszystko robione na prędce, bo lekko niezaplanowane :)
Poza tym nie jestem mistrzynią kresek, ponieważ bardzo rzadko je maluję, zazwyczaj jest to zamiennik kolorowych ust, a że ze szminki rezygnuję tylko wtedy, kiedy moja cera wygląda tragicznie, zbyt często się to nie zdarza.
W dodatku nie potrafię malować kresek tak, jak jest to nakazane, czyli na siedząco, z opartymi na stole łokciami czy coś. No za chiny tego tak nie zrobię. Muszę normalnie stać przed lustrem, z rękami zawieszonymi w powietrzu.
Kolejnym argumentem "przeciwko" kresce na mojej powiece niech będzie to, że uwielbiam swoje rzęsy i wolę, kiedy to one graja pierwsze skrzypce w makijażu oka. :) I jakby tego było mało to często mi przeszkadzają w malowaniu kreski, bo włażą na "ścieżkę" i im też się "obrywa" ;)
Mój Chłopak również jakoś sceptycznie podchodzi do eyelinera.
To by było chyba na tyle tłumaczeń, czas na recenzję i zdjęcia :)
LOVELY, EYELINER
Producent:
(ponieważ marka Lovely podlega pod Wibo, podobnie jak ich strona, znalazłam jedynie opis linera Wibo. Trochę dziwne, że na stronie Lovely jest ten, który leży na półce Wibo, ale cóż.)
Nowość! Nowa formuła long lasting, wyjątkowo głęboki odcień czerni. Szybko wysycha i łatwo się aplikuje, dzięki specjalnemu pędzelkowi.
OPAKOWANIE: dosłownie kieszonkowe. Bardzo małe i w zasadzie trochę nieporęczne, bo trudno je postawić na przykład w pionie. Choć z drugiej strony nic się nie dzieje, jeśli się je zostawi odkręcone w pozycji hm... horyzontalnej :)
Ale poza tym jest bardzo wygodne w użyciu.
KOLOR: rzeczywiście bardzo ładna czerń, choć nie wywołuje u mnie jakichś zachwytów. Być może wynika to z tego, że nie mam tej łatwości w malowaniu i nie potrafię wykorzystać w pełni zalet tego linera.
KONSYSTENCJA: kosmetyk jest płynny, przez co dość płynnie można nim robić kreski (jeśli się umie oczywiście, ja nie potrafię utrzymać równego nacisku i tego samego kąta i wszystko mi się babrze, ale co tam :D) Mimo to bardzo szybko schnie i nie odbija się w żadnym niepożądanym miejscu.
ZAPACH: właściwie niewyczuwalny i trzeba się dobrze wwąchać, żeby wyczuć, że nie jest to ładny zapach. No ale po co tak na siłę szukać dziury?
PĘDZELEK: cienki i bardzo mięciutki, choć jak dla mnie mogłoby się na niego nabierać mniej tuszu. Żeby wszystko mi pasowało, muszę obetrzeć go o brzeg opakowania, żeby ściągnąć nadmiar. Nie lubię zbyt dużej ilości, ponieważ nie robię grubych kresek, staram się, żeby były jak najcieńsze, choć na potrzeby dzisiejszego posta i tak wyszła mi dość gruba, i długa przede wszystkim, bo zaczynam zazwyczaj mniej więcej od połowy powieki i podkreślam tylko zewnętrzny kącik oka, żeby dodać mu nieco kociowatości ;) i zmienić trochę kształt oka, na bardziej podłużny.
EFEKTY: to mój pierwszy i jak na razie jedyny eyeliner. Nie zanosi się, żebym go w najbliższym czasie skończyła, ale kusi mnie żeby zakupić liner w pisaku, myślę, że takim dużo łatwiej by mi się malowało. No ale musiałabym się zdecydować, czy będę malować częściej kreski czy nie :D nie lubię, kiedy kosmetyki leżą nieużywane.
Tak czy inaczej, jako kompletna amatorka, muszę powiedzieć, ze ten produkt mi się podoba, nie jest zbyt wymagający i myślę, że każda z Nas jakoś by sobie poradziła z namalowaniem nim kreski. U mnie bywa różnie- zależy od tego, jaki mam dzień:) co nie zmienia faktu, iż pochłania mi to lwią część porannego czasu przeznaczonego na makijaż i w zasadzie kreskę muszę planować dzień wcześniej, żeby nastawić sobie budzik na wcześniejszą godzinę ;p
Ale jeśli już kreska wyląduje na powiece, to bez problemu wytrzymuje cały dzień, bez poprawek. Nic się nie maże, nie rozciera, nie znika. Kreska jest taka sama od rana do wieczora i o to chodzi. Jeden punkt odejmuję za nadmiar tuszu na pędzelku i brak ekstremalnej czerni.
Grzebię grzebię dziś po blogach, patrzę, Sophie Czerymoja wrzuciła posta z porównaniem eyelinerów. No i mi się przypomniało, że dawno nie było posta powtórkowego, a na takiej zasadzie planowałam zrecenzować swój eyeliner!
Słońce świeci pięknie, myślę sobie, trzeba robić zdjęcia, nie marnować takiej pogody! Liner w rękę, do lustra, machnęłam jakąś kreskę i do zdjęć.
Także wybaczcie jej niedoskonałość i tak dalej, ale wszystko robione na prędce, bo lekko niezaplanowane :)
Poza tym nie jestem mistrzynią kresek, ponieważ bardzo rzadko je maluję, zazwyczaj jest to zamiennik kolorowych ust, a że ze szminki rezygnuję tylko wtedy, kiedy moja cera wygląda tragicznie, zbyt często się to nie zdarza.
W dodatku nie potrafię malować kresek tak, jak jest to nakazane, czyli na siedząco, z opartymi na stole łokciami czy coś. No za chiny tego tak nie zrobię. Muszę normalnie stać przed lustrem, z rękami zawieszonymi w powietrzu.
Kolejnym argumentem "przeciwko" kresce na mojej powiece niech będzie to, że uwielbiam swoje rzęsy i wolę, kiedy to one graja pierwsze skrzypce w makijażu oka. :) I jakby tego było mało to często mi przeszkadzają w malowaniu kreski, bo włażą na "ścieżkę" i im też się "obrywa" ;)
Mój Chłopak również jakoś sceptycznie podchodzi do eyelinera.
To by było chyba na tyle tłumaczeń, czas na recenzję i zdjęcia :)
LOVELY, EYELINER
Producent:
(ponieważ marka Lovely podlega pod Wibo, podobnie jak ich strona, znalazłam jedynie opis linera Wibo. Trochę dziwne, że na stronie Lovely jest ten, który leży na półce Wibo, ale cóż.)
Nowość! Nowa formuła long lasting, wyjątkowo głęboki odcień czerni. Szybko wysycha i łatwo się aplikuje, dzięki specjalnemu pędzelkowi.
OPAKOWANIE: dosłownie kieszonkowe. Bardzo małe i w zasadzie trochę nieporęczne, bo trudno je postawić na przykład w pionie. Choć z drugiej strony nic się nie dzieje, jeśli się je zostawi odkręcone w pozycji hm... horyzontalnej :)
Ale poza tym jest bardzo wygodne w użyciu.
KOLOR: rzeczywiście bardzo ładna czerń, choć nie wywołuje u mnie jakichś zachwytów. Być może wynika to z tego, że nie mam tej łatwości w malowaniu i nie potrafię wykorzystać w pełni zalet tego linera.
KONSYSTENCJA: kosmetyk jest płynny, przez co dość płynnie można nim robić kreski (jeśli się umie oczywiście, ja nie potrafię utrzymać równego nacisku i tego samego kąta i wszystko mi się babrze, ale co tam :D) Mimo to bardzo szybko schnie i nie odbija się w żadnym niepożądanym miejscu.
ZAPACH: właściwie niewyczuwalny i trzeba się dobrze wwąchać, żeby wyczuć, że nie jest to ładny zapach. No ale po co tak na siłę szukać dziury?
PĘDZELEK: cienki i bardzo mięciutki, choć jak dla mnie mogłoby się na niego nabierać mniej tuszu. Żeby wszystko mi pasowało, muszę obetrzeć go o brzeg opakowania, żeby ściągnąć nadmiar. Nie lubię zbyt dużej ilości, ponieważ nie robię grubych kresek, staram się, żeby były jak najcieńsze, choć na potrzeby dzisiejszego posta i tak wyszła mi dość gruba, i długa przede wszystkim, bo zaczynam zazwyczaj mniej więcej od połowy powieki i podkreślam tylko zewnętrzny kącik oka, żeby dodać mu nieco kociowatości ;) i zmienić trochę kształt oka, na bardziej podłużny.
EFEKTY: to mój pierwszy i jak na razie jedyny eyeliner. Nie zanosi się, żebym go w najbliższym czasie skończyła, ale kusi mnie żeby zakupić liner w pisaku, myślę, że takim dużo łatwiej by mi się malowało. No ale musiałabym się zdecydować, czy będę malować częściej kreski czy nie :D nie lubię, kiedy kosmetyki leżą nieużywane.
Tak czy inaczej, jako kompletna amatorka, muszę powiedzieć, ze ten produkt mi się podoba, nie jest zbyt wymagający i myślę, że każda z Nas jakoś by sobie poradziła z namalowaniem nim kreski. U mnie bywa różnie- zależy od tego, jaki mam dzień:) co nie zmienia faktu, iż pochłania mi to lwią część porannego czasu przeznaczonego na makijaż i w zasadzie kreskę muszę planować dzień wcześniej, żeby nastawić sobie budzik na wcześniejszą godzinę ;p
Ale jeśli już kreska wyląduje na powiece, to bez problemu wytrzymuje cały dzień, bez poprawek. Nic się nie maże, nie rozciera, nie znika. Kreska jest taka sama od rana do wieczora i o to chodzi. Jeden punkt odejmuję za nadmiar tuszu na pędzelku i brak ekstremalnej czerni.
Z tuszem Big & Beautiful BOOM! Astor (jedna warstwa)
Poj. 2,5 g
Cena: niecałe 10 zł, w zasadzie trochę ponad 5.
OGÓLNA OCENA: 4/5
Tak to więc wygląda na moim oku. A jak wyglądają Wasze doświadczenia z eyelinerami? :D
ja się Twojemu chłopakowi nie dziwię, bo masz cudne rzęsy.
OdpowiedzUsuńale jest coś, co może Ci pasować, tightlining. Może nie słyszałaś, na blogu który obserwuję jest fajnie opisane :
http://www.indianvanitycase.com/2010/10/how-to-tightline-your-eyes-tutorial.html
ja jestem na tak ;)
Ania: a to dobre! robiłam coś takiego ze dwa razy, ale nie wiedziałam, ze to ma swoją nazwę :D
OdpowiedzUsuńmówisz, że jesteś laikiem, a kreska wychodzi Ci super!! :) ja narazie opanowałam tylko kreskę kredką Essence :)
OdpowiedzUsuńŚliczna kreska! ja też sobie zawsze rzęsy maznę linerem ;d
OdpowiedzUsuńdopiero zobaczyłam Twoją odpowiedź :P
OdpowiedzUsuńlaik? chciałabym robić tego typu eyelinerem taka kreske. bardzo ładny odcień czerni.
OdpowiedzUsuń