Na poczatku chciałabym Was bardzo przeprosić za swoją ostatnio minimalną obecność tutaj. Mocno skupiłam się na zadaniach uczelnianych, co tydzień mam jakis referat do wygłoszenia i głównie to ich pisaniem, a nie postów, zajmuję się na co dzień. Przede mną jeszcze jeden, w przyszły czwartek, i potem juz wszystko powinno wrócić do normy. Dzisiaj zrobiłam sobie dzień wolny od zajęć, postanowiłam się porządnie wyspać i zrobić trochę zdjęć na bloga, ale jest tak koszmarnie ciemno, że nic z tego nie wychodzi. Szminki kompletnie gubią kolor, a na tym zależało mi dziś najbardziej.
Udało mi się za to obfocić naocznie tusz, z którym się ostatnio męczę... Tusz, na który miałam ochotę odkąd się tylko pojawił na rynku (a było to już daaawno).
Mowa o One by One od Maybelline. W moje ręce wpadła ta wersja mocno czarna i choć chyba nie widać tego na zdjęciach, muszę przyznać, że co jak co, ale to Maybelline naprawdę wyszło, bo moje oczy, które naturalnie mają bardzo ciemną oprawę wyglądają na strasznie mocno wymalowane, mimo że tym, co stanowi makijaż oka jest tylko i wyłącznie ta maskara. Co z pozostałymi zadaniami tego kosmetyku?
Tusz ma sporawe opakowanie, jak wszystkie te mazidła od Maybelline. Do tego duża szczota o eliptycznym kształcie, cała najeżona silikonowymi kolcami. Z silikonem się raczej lubię, z taką wielkością szczoteczki też, umalowanie się nie sprawia mi problemów. Ale z tym tuszem się jakoś męczę. Makijaż zajmuje mi więcej czasu niż zazwyczaj. Niemniej muszę przyznać, że rzęsy są rzeczywiście fajnie rozczesane, choć i tak w tym względzie, jak dla mnie, do ideału mu daleko. Czas się w końcu kopsnąć do Inglota po ten specjalny grzebyk... Rozczesanie to właściwie jedyna rzecz, której wymagam w tym momencie od tuszu, bo naturalnie trochę tych rzęs mam, długie też są, więc chodzi tylko o łądne ich podkreślenie. No a jednak nazwał to Maybelline One by One'm...
Poza tym tusz lekko pogrubia i wydłuża rzęsy, zdecydowanie dodaje objętości, choć ogromny udział ma w tym wspomniana już na samym wstępie głęboka czerń. Jeśli na górną linię wodną nałożę zwykłą czarną kredkę, to naprawdę efekt głębi koloru jest niesamowity.
Tusz jest wciąż mokry, co jest dla mnie ogromnym plusem. Wiem, ze wiele z Was lubi poczekać, aż maskara się uleży, ale dla mnie tusz MUSI byc mega mokry. Dzięki temu łatwiej mi rozdzielić posklejane rzęsy, bez obaw, że zostaną na nich nieestetyczne okruchy.
Do tego pozostaje na miejscu cały dzień, nie zauważyłam żadnego osypywania. Wodoodpornego nie brałam, bo nie lubię, więc z demakijażem nie ma najmniejszego problemu.
Ok, czas na efekty na oku. Od razu mówię, żeby nikt się nie przestraszył:
1. Rzęsy są odbite u nasady zalotką. Naturalnie są dość proste, a z racji, że rzadko używam cieni, tak wygięte i wytuszowane rzęsy robią mi cały makijaż.
2. Każde 3 zdjecie z kolei, to rzęsy z DWIEMA warstwami tuszu (oczywiście tylko na górnych rzęsach), czego NIGDY NIE ROBIĘ. Z ciekawości nałożyłam dwie podczas robienia zdjęć do tego posta i wiem, że już tego nie powtórzę. Jedna jest dla mnie zupełnie wystarczająca.
| Bez tuszu + zalotka || Jedna warstwa tuszu || Dwie warstwy tuszu |
| Bez tuszu + zalotka || Jedna warstwa tuszu || Dwie warstwy tuszu |
No i co. Długo się zastanawiałam, co mi tak naprawdę w tym tuszu nie pasuje. Bo w sumie jest ok - całkiem nieźle rozdziela, podkreśla rzęsy i dodaje całości objętość. No nie da się tego ukryć. Ale tak nna dobrą sprawę taki sam efekt uzyskuję z tuszami za 10 zł, więc nie sądzę bym tę przygodę powtórzyła. I wiecie co? Problem tkwi w tej czerni! Lubię efekt, jaki daje, ale tylko z pewnej odległości. Kiedy patrzę na swoje rzęsy z bliska, od razu czuję się brudna, umazianą jakąś smołą :p
Reasumując, dobry tusz, ale po prostu nie dla mnie. Czuję się z nim czasem niekomfortowo.
Mimo to przyznaję mu dobre 4/5, za te wszystkie funkcje, które można obiektywnie ocenić.
P.S.
Błagam, nie bójcie sie tych rzęs :p Na co dzień, w ogólnym obrazie twarzy nie wyglądają tak krwiożerczo :p
Masz bardzo długie rzęsy.
OdpowiedzUsuńWiem i bardzo mnie to cieszy ;)
UsuńBardzo ładnie prezentuje się na Twoich dłuuugich rzęsach :-)
OdpowiedzUsuń___________________________________________
http://rozowyswiatmarthe.blogspot.com/
Dziękuję :)
Usuń(Strasznie mi się podoba ten prosty sposób z avatarem!)
Przez 4 i pół minuty szukałam sposobu, żeby zostawić komentarz- przez ten czas zapomniałam co chciałam napisać odnośnie tuszu (skądinąd mojego ulubionego), a szukałam dalej po to, żeby napisać Tobie o tym jak nieczytelne jest pozostawianie komentarzy u Ciebie po zmianie wyglądu bloga!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Daniela
Nie spodziewałam się takiego problemu.Ale chyba dawno u mnie nie byłaś, skoro ten problem dopiero teraz ;)
UsuńNiemniej problem chyba naprawiony, wszystko w osobnym poście.
Gdybym miała takie rzesy nawet nie pomyślałam o tuszu.
OdpowiedzUsuńEeee tak się tylko mówi :p
UsuńAle przyznam, że często chodzę bez tuszu :)
wow, jakie piękne rzęsy, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńNigdy, przenigdy nie miałam żadnego tuszu Maybelline i szczerze mówiąc nie żałuję.;) Mam swojego ulubieńca z Loreal, którego nie zdradzę dopóki nie nie przestaną go produkować:P
OdpowiedzUsuńTusze L'Oreal są spoko, ale moim zdaniem jednak nie warte swojej ceny ;)
UsuńJezusie jakie długie rzęsy! cudne...a tusz? dla mnie byłby idealny-silikonowe szczoteczki lubię,mocna czerń...w sam raz dla mnie,miałam kilka "Maybellinów" a tego jeszcze nie :)
OdpowiedzUsuńNo to chyba teraz kolej na niego :)
UsuńUwielbiam Twoje rzęsiska :D Ja miałam ten tusz z zwykłej, czarnej wersji i bardzo go lubiłam, jak dla mnie to najlepszy tusz od Maybelline :) Na pewno jeszcze się skuszę kiedyś na tę wersję mocniej czarną :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś reklamować tusze do rzęs:) Niektóre modelki taki efekt uzyskują po doklejeniu kępek;)
OdpowiedzUsuńJakby mi dobrze zapłacili, to nie ma sprawy :p
Usuńja piernicze! efekt jak z reklamy ;p
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! :D
UsuńJa się z nim nie polubiłam niestety:(
OdpowiedzUsuńNo jak to ze wszystkim. Jednym pasuje, innym nie ;)
UsuńMatko ale piękne rzęsy!!
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNie kojarzę zupełnie tego tuszu...ale twoje rzęsy! Marzenie! Jakie długie i gęste, wow!!!
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie kojarzysz? Za mną chodził od kilku lat, zawsze miałam go w głowie :D
Usuńfiu fiu ! :D cudowne rzęsy
OdpowiedzUsuńmnie jakoś w ogóle nie przekonują tusze od maybelline, dalej jestem na etapie szukania tej jednej, jedynej maskary :D ale rzęsy masz genialne!
OdpowiedzUsuńJedyną maskarą, którą miałam więcej niż raz, był klasyczny Collosal, ale drugi egzemplarz był już o wiele gorszy jakościowo i od tej pory już za każdym razem chyba inna była ;)
UsuńMiałam ten tusz i sprawdził się ok, ale bez szału ;)
OdpowiedzUsuńMyślę o nim dokładnie to samo ;)
UsuńPatrzę na te rzęsy i czuję się jakby chciały mnie złapać ;D A tuszu nie miałam, ale chętnie bym go przygarnęła, bo uwielbiam mocna czerń, a moje rzęsy lubią się tylko z silikonowymi szczoteczkami ;)
OdpowiedzUsuńTaaak wiem, moje rzęsy są jak krwiożercza rosiczka :D
UsuńNa Twoich rzęsach i tak wygląda super:)
OdpowiedzUsuń