Krem, który zmienia wszystko.

  • 18
Siedzi sobie taki człowiek jak ja, czuje, że musi się dotknąć po twarzy (no musi no), ale się powstrzymuje. Zaraz zaraz... Czy tu gdzieś nie ma grubej kropy maści ichtiolowej, którą mogłabym sobie rozmazać na większej powierzchni i ubabrać paluchy? Chwila skupienia... Nie! Nie ma! Nie ma pryszczy to i nie ma ichtiolki!
To by wystarczyło, żeby opisać moje zadowolenie, ale niech tradycji stanie się zadość - czas na recenzję.



Wszystko się zaczęło od Candy Killer, która razu pewnego obdarowała mnie kilkoma próbkami kremu peelingującego od GlySkinCare. Nie wiem w sumie, co się stało, ale już po pierwszym nałożeniu przemknęła mi przez głowę myśl "to TEN krem". Nie miałam szansy zauważyć jakichś znaczących efektów (choć te kilka próbek okazało się nad wyraz wydajnych), ale po prostu wiedziałam, że ten kosmetyk może wiele. Zanim w końcu wzięłam w obroty pełną tubkę, przewinęły się na mojej twarzy trzy inne kremy z kwasami. Przeczucie z września (?) okazało się jednak prawdą. To pierwsze mazidło, które tak cudownie "urządziło" moją cerę. A Cukierkowi będę wdzięczna po wsze czasy :D

Krem peelingujący 5 (5% kwasu glikolowego) to biała tubka w fioletowym (złamanym granatem) kartoniku z 30 ml białej, treściwej mazi w środku. Krem jest gęsty, cudnie rozprowadza się na twarzy i przyjemnie pachnie. Jestem dość gruboskórna, jeśli chodzi o cerę, i jeśli odczuwam, że coś mi się na niej dzieje, to naprawdę coś w tym musi być. Gosia mówiła, że dla niej ten krem jest za mocny (a cerę ma cienką, naczynkową, także uważajcie). Ja po pierwszej aplikacji (jeszcze tej z saszetki) też byłam zaskoczona, bo poczułam delikatne pieczenie i lekko się zarumieniłam (jak się później miało okazać, żaden inny krem tego nie zrobił. Co nie znaczy, że po takim kremie powinna Wam skóra odpadać płatami. Nie. Od tego są peelingi chemiczne.). Bardzo mnie to zbudowało - łał, coś się dzieje! Potem oczywiście skóra się przyzwyczaiła i szczypanie raz na przysłowiowy ruski rok zdarza się u mnie po naprawdę solidnym peelingu. 

Ale przejdźmy do efektów - takiej gładkiej buzi nie miałam od czasów... podstawówki? I to wczesnej, bo odkąd dopadł mnie trądzik młodzieńczy nie wyglądało to dobrze! Wiecie co? Aż się w sumie boję pisać tę recenzję, bo zazwyczaj jak wymawiam na głos tego typu pochwały, wszystko szlag trafia :D
No ale nie da się ukryć, że mój lewy policzek jest w 100% zdrowy. W tym momencie nie mam nawet żadnej różowej plamki. Po prawej stronie jest trochę gorzej, bo tutaj akurat wyłażą na wierzch moje problemy z hormonami, ale 3 różowe kropki to naprawdę nic, w porównaniu z tym, z czym męczyłam się na co dzień. Nie było dnia, żeby nie zdobiła mnie wystająca gulka, krosta, cokolwiek. Teraz jest GŁADKO! Widzę też różnicę w głębokości tych obrzydliwych porów powiększonych do rozmiarów kraterów księżycowych, co też jest niezłym osiągnięciem. Proces oczyszczania skóry trwał zaledwie kilka dni. Potem było już tylko lepiej (i wciąż każdego dnia to stwierdzam).
Kremy peelingujące mają nieść z sobą działania przeciwzmarszczkowe - takie złuszczanie powinno spłycać drobniejsze zmarszczki, ale raczej ciężko mi się póki co o tym wypowiadać.
Po wieczornej aplikacji, rano skóra jest przyjemnie gładka w dotyku i jak się okazuje ten stan przenosi się też na jej faktyczny stan.

Co dla mnie najważniejsze - efekty trwają i trwają. W przypadku poprzedników GlySkinCare najgorsze było powracanie problemu po (zdecydowanie za) krótkim czasie. Normalnie już dawno by mnie wypryszczyło z powrotem. Tymczasem jest coraz lepiej, a ja się czuję genialnie, normalnie 5x ładniejsza :D

A teraz trzymajcie kciuki za to, żeby przez noc mnie nie zwulkanizowało i dajcie znać, czy odkryłyście ostatnio jakiś genialny kosmetyk!

18 komentarzy:

  1. Kupiłam jakiś czas temu AcneDerm do stosowania na ciało, bo mam sporo blizn, ale zaprzestałam, bo walę to, ale kilka dni temu zaczęłam nakładać go na buzię i też jestem bardzo zadowolona z efektów, a w sumie używam go naprawdę od niedawna.
    Tym kremem zainteresuje się jak skończę Acne i Eff K ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna mam ochotę na Acnederm, ale zawsze coś mi "staje na drodze" :D

      Usuń
  2. ja wielbie ich mleczko pilingujące, też z 5% kwasem :) takiej twarzy to też od czasów wczesnego liceum nie miałam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, jak pisałaś o nim u mnie przy okazji postu o effaclarze i pharmaceris :)

      Usuń
  3. Nie znam firmy, ale nie powiem, zaciekawiłaś mnie :) Tyle, że ja ciągle mam do wykończenia Acnederm i Effaclar Duo zanim wezmę się za coś innego... czyli pewnie na jesień :)

    OdpowiedzUsuń
  4. matko jeśli działa takie cuda to gdzie go kupic i za ile???? Na mnie ostatnio taki zbawienny wpływ ma maska od Andre Zagozda... ale kosztuje 300 zł za 50ml więc poki co nie kupię kolejnej bo mnie nie stac...

    OdpowiedzUsuń
  5. 50-60 zł w aptekach i internetach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo jak jest taka wspaniała to muszę ją mieć! wpisuje do wishlisty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ty go używasz? Tylko na noc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. To jest krem do stosowania na noc. Zresztą nigdy bym osobiście nie zaryzykowała nakładania takich kremów na dzień.

      Usuń
  8. Będę pamiętała o tym kremie peelingującym:) Muszę tylko poczekać na większy przypływ gotówki;) Te gule i krosty mnie dobijają...

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam pytanie, moze glupie ale czym nawilzasz twarz po tym kremie i dlaczego nie cream 10 tylko cream 5 ?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dzień stosuję serum regenerujące It's Skin, recenzowałam je ostatnio :)
      Krem z 5% kwasem, dlatego, że jako pierwszy krok tej kuracji lepsze jest na początek mniejsze stężenie. Skóra się przyzwyczaja, więc potem warto dowalić jej czymś mocniejszym ;)

      Usuń
  10. nigdy nie mialam do czynieni z kwasami, jestem straaaasznie zielona w tym temacie , wiec jesli pytanie jest glupie ok :) ale mam ostatnio spore problemy z kropstami, gulami ropnymi ? na zuchwie i juz troche sie poddalam w walce. Twoj post znowu przywrocil mi wiare ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem ekspertem ;)
      Spróbuj kwasów, zdecydowanie!

      Usuń
    2. Dziekuje Ci bardzo za odpowiedz i serio, za ten post. Problemem jest niestety dostepnosc tego kremu ;/ jakos watpie zebym znalazla go w mojej aptece a nawet w internetach sprzedaja go chyba tylko w 2! aptekach. No ale nic. Jesli warto to poszukam :)

      Usuń
  11. Z trądzikiem walczę już ponad 15 lat i nic , ciągle jeden wielki syf :-/
    effaclare duo niestety zawodzi i to bardzo... trafiłam przypadkiem na twojego posta i teraz mam dylemat kupić go czy nie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompleksowe podejście do tematu jest kluczem do sukcesu, więc spróbuj poeksperymentować z dietą, np. na jakiś czas wyklucz nabiał (szczególnie mleko, śmietanę), potem gluten (ostatnio jest "konkurs" w jechaniu po glutenie i ja raczej w ten trend się nie wpisuje, ale sporo osób twierdzi, że wykluczenie go z diety wpłynęło korzystnie na wygląd cery), więcej owoców i warzyw, ziołowe herbaty, antyoksydanty (np. niestandaryzowany wyciąg z zielonej herbaty), racjonalnie skompletowana suplementacja ogólnie. Zatroszcz się o odpowiednią pielęgnację, która bardzo zależy od rodzaju trądziku z którym się zmagasz (trądzik łagodny czy jego ostrzejsze formy). Czy jest to trądzik zaskórnikowy czy wychodzą ropne pryszcze, podskórne gule itd.? Może warto poszukać informacji w internecie o dobrym dermatologu, który w odpowiedni sposób poprowadzi Cię przez leczenie izotretynoiną?

      Ja od siebie polecam jako takiego małego "cudotwórcę" w walce z trądzikiem ten preparat: http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=45804, oczywiście w zestawieniu z odpowiednią pielęgnacją itd. Oczywiście zblokowany z odpowiednią pielęgnacją. Takim kamieniem milowym w pielęgnacji okazał się też zakup modelu Aria Clarisonica (ma więcej prędkości niż mniejsza Mia) - to urządzenie w znacznym stopniu przyczyniło się do wyplenienia (dosłownie) głębokich zaskórników z mojego podbródka (takich białych bardzo głęboko "zakorzenionych" krostek/grudek, których nie było w stanie ruszyć dosłownie nic).

      Co do Effaclaru Duo, to jego stara wersja też mnie nie zachwyciła, wykończyłam 15 ml tubkę (to był zestaw z Effaclarem K) i nieco rozczarowana nie wróciłam więcej do tego preparatu. A było to jakieś 3-4 lata temu. Dałam natomiast szansę Effaclarowi K i co jakiś czas do niego wracam, jak dla mnie jest świetny, must-have na półce każdej laski, która zmaga się z tą zaskórnikową postacią trądziku (twarz usiana czarnymi kropkami "zorganizowanymi" w randomowych skupiskach). Niedawno wzięłam też próbkę nowego Effaclaru Duo (chyba oznaczony jest jako Effaclar Duo +) i naprawdę jestem bardzo miło zaskoczona, wygładza cerę, rozjaśnia przebarwienia, no po prostu mistrz tekstury... Masa aptecznych kremów się przewinęła przez moją półkę natomiast tego, który zachwala autorka bloga jeszcze nie miałam okazji poznać, nie wiem jak z dostępnością w aptekach, ale być może przy okazji obchodu zakupowego popytam o próbki (mania testowania).

      A do autorki bloga mam pytanie. Piszesz: "Po prawej stronie jest trochę gorzej, bo tutaj akurat wyłażą na wierzch moje problemy z hormonami, ale 3 różowe kropki to naprawdę nic, w porównaniu z tym, z czym męczyłam się na co dzień. Nie było dnia, żeby nie zdobiła mnie wystająca gulka, krosta, cokolwiek. Teraz jest GŁADKO! Widzę też różnicę w głębokości tych obrzydliwych porów powiększonych do rozmiarów kraterów księżycowych, co też jest niezłym osiągnięciem.", a jednocześnie w rubryce "O mnie", że masz cerę normalną. Na moje wygląda na to, że zmagasz się z łagodną postacią, ALE JEDNAK, trądziku. Cera normalna to taka, która nie ma takich problemów, żadnych stanów zapalnych tego typu. Nie rozumiem z czego wynika takie przedstawienie sprawy, z niewiedzy, bagatelizowania problemu, czy może z czegoś jeszcze?

      Usuń

Komentarze reklamowe, obraźliwe, nie zawierające konstruktywnej krytyki
będą usuwane.

Dzięki za komentarz!

Obserwują