Nadeszły piękne słoneczne dni, kiedy w końcu można zamienić kryjące, czarne rajty, na te cieniutkie, cieliste, matowe (fujka, nie ma nic gorszego niż nogi opięte błyszczącą w słońcu powłoką, tłusty salcesonik :p). Normalnie napisałabym, że pogoda sprzyja bardziej niż normalnie zrzuceniu spodni i wciśnięciu tyłka w spódnicę/sukienkę, ale od dłuższego czasu uskuteczniam swoje noworoczne postanowienie i staram się sprowadzić chodzenie w portkach do minimum (czyt. raz w tygodniu |"po domu" się nie liczy| ). Idzie mi bardzo dobrze, a ewentualne ciuchowe zakupy sprowadzają się do inwestowania właśnie w taką typowo kobiecą garderobę. W dodatku nadszedł ten czas, kiedy dekolt zaczyna mi blednąć i przestaje pasować do podkładu na twarzy. Zamiast więc lecieć do drogerii po nowy fluid, biorę w rękę najulubieńszy mój brązujący balsam od Eveline.
Klasyczna ewelajnowa tuba zawiera całkiem słuszną ilość (250 ml) białego, gęstego i treściwego kremu/balsamu. Pachnie dość intensywnie, słodko-kwaśno, ale w gruncie rzeczy przyjemnie. Szybko się wchłania pozostawiając delikatny film. Po tym mocno krótkim wstępie mogę przystąpić do zwerbalizowania tego, co tak w tym balsami lubię.
Po pierwsze - działa. I to szybko. Już po pierwszej aplikacji da się zauważyć delikatnie ciemniejszy odcień skóry. Ja smaruję się wieczorem - rano są efekty. U mnie obowiązuje taki trzydniowy cykl - przez 3 kolejne wieczory (ta, trzyDNIOWY ;p) wsmarowuję w siebie balsam. Po tym czasie poziom "zbrązowienia" jest już satysfakcjonujący.
Po drugie - odcień, jaki nadaje skórze jest (przynajmniej w moim przypadku) naturalny. Bez obaw - nogi nie robią się pomarańczowe. Kolor nie spłukuje się mocno podczas mycia - woda solidnie barwi się dopiero po mocnym peelingu. Skóra blednie, owszem, ale nie plackami, bardzo równomiernie.
Po trzecie - brak smug. Ciemniejszych placków itd. Opalenizna jest jednolita.
Po czwarte - nie barwi ubrań ani pościeli.
Po piąte - dobrze (acz nie tak intensywnie, jak sugeruje producent) nawilża. Osoby nie mające problemów z przesadnie wysuszoną skórą nie powinny narzekać. Nie trzeba go wspierać innymi nawilżaczami.
Po szóste- i dla mnie najważniejsze w przypadku tego typu kosmetyków - nie uczula. Yyyy nie uczulił mnie. Często po użyciu takich balsamowych opalaczy miałam wysypkę na udach i kolanach. W tym przypadku problemu brak.
Skóra jest w świetnym stanie, a do tego szybko nabiera koloru. Na moich wiecznie białych łydkach sprawdza się idealnie.
Eveline w dodatku jest tani - normalnie chyba jakieś 12 zł, teraz akurat jest promocja w Rossmannie i można go zgarnąć za dyszkę z groszami.
Mam na stanie kilka samoopalaczy, ale jakoś nie mogę się przemóc, by wypróbować którykolwiek z nich. Jakoś zawsze sięgam po taką bezpieczniejszą i chyba bardziej subtelną opcję.
A jak u Was z tym tematem? Stosujecie takie balsamy albo klasyczne samoopalacze, czy staracie się zachować skórę białą, nieskalaną kolorem? :D
Będę musiała się za nim rozejrzeć, brak smrodku mnie skutecznie zachęcił :D
OdpowiedzUsuńTego nie miałam :) Używałam brązującego z Lirene i był super, chociaż tylko na ciele - jak musnęłam nim przypadkiem szyję to dostałam lekkiej reakcji alergicznej(skóra zrobiła się szorstka i lekko zaróżowiona), o dziwo na dekolcie wszystko było okej.
OdpowiedzUsuńByć może się teraz na ten skuszę jak będę potrzebować kolorku :)
Miałam i bardzo dobrze go wspominam. Teraz 2 rok z rzędu lirene używam, ale pewnie go kupię dla odmiany:)
OdpowiedzUsuńmoja skóra jest teraz bardzo wrażliwa, w lato nie moge sie opalać. chyba znalazłąm sposób, zeby nie wyglądać w lecie jak trup :-)
OdpowiedzUsuńPryzwoita cena i przyzwoity kosmetyk, dla mnie ich balsamy s alepsze bez efektu brazujacego, bo mi jednak smugi zostawial:) Ale ja ta mam z wieloma haha
OdpowiedzUsuńJa od kilku lat używam Dax Cosmetic,też ma ładny zapach.Ale zwrócę uwagę na tego gagatka.
OdpowiedzUsuńBede go miala na uwadze :) Mam na razie do zuzycia produkt Dove, ale Eveline na pewno wychodzi korzystniej cenowo
OdpowiedzUsuńEh żebym miała czas nakładać balsam brązujący:(
OdpowiedzUsuńMam samoopalacz z Yves Rocher i bardzo go lubię, bo też nie powoduje plam, a do tego pięknie pachnie. Niedawno kupiłam tak zachwalany balsam brązujący z Dove, ale jeszcze nie doczekał się testowania. Miałam natomiast balsam z Lirene i szczerze go nienawidziłam. Śmierdział przeokrutnie po nałożeniu na skórę, sam w sobie zapach miał całkiem przyjemny. Nigdy więcej. Może na następny skuszę się na Eveline :)
OdpowiedzUsuńMoim faworytem jest obecnie Collistar, też obecnie "ląduje" na dekolcie ;)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię samoopalacz Yves Rocher oraz Sun Ozon w sprayu. Tego nie znam, ale jak będę miała dostęp do firmy Eveline to chętnie po niego sięgnę :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety się nie sprawdził :( Bardzo ładnie pachnie, to fakt. Ale u mnie wyglądał niestety żółto.. Wyglądałam strasznie!
OdpowiedzUsuńI ja zaczynam mysleć o przyciemnieniu koloru skóry. Tylko zastanawiam się nad produktem. Do tej pory używałam Lirene,ale minus jest taki,że straszanie śmierdzi. Muszę iść obadać do drogerii ten z Eveline :)
OdpowiedzUsuń