Rimmel Scandaleyes. Obyło się bez awantury.

  • 27
Tusz na moich rzęsach ostatnio ciężko dojrzeć. Zalotka, czerń na górną linię wodną i oko gotowe. I wynika to tylko z lenistwa, bo potem mi się tego zmywać nie chce. No zdarza się, co zrobić. Niemniej od czasu do czasu czymś tam się zmaluję i do powiedzenia wciąż w tej kwestii coś mam. A że i dawno nic w tym względzie nie było na blogu, przedstawiam Scandaleyes od Rimmela.




Opakowanie w kolorze a'la zielone jabłuszko przyciąga wzrok w drogerii. W środku wielka, włochata szczota. Nie mam do takich jakieś szczególnej awersji, ale jednak bardziej przychylnie patrzę na te silikonowe, czy tam chociaż plastikowe, najeżone cieniutkim kolcami. 
Temu tuszowi dałam szansę i to nie raz, nie dwa. I wniosek jest jeden - z tą konkretną szczotą współpracować nie potrafię. Jak dla mnie nakłada na włoski zbyt dużo tuszu (a ja używam naprawdę niewielkich ilości) i w efekcie bardzo skleja rzęsy. Na moich oczach wygląda to fatalnie, bo są duże i takie opajęczone w bardzo nieestetyczny sposób zaczynają dominować w całej twarzy. Sytuacja zaczyna wyglądać o wiele lepiej, kiedy nakładam tusz na najbliższą memu sercu szczotkę z Supershocka od Avonu i dopiero wtedy się maluję. Ale ona akurat robi genialne rzeczy przy użyciu każdego tuszu, więc żaden to wyczyn.
No właśnie, sama formuła kosmetyku też nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Daje szorstki, matowy efekt. Rzęsy wyglądają jakby pokryte cienką czarną skorupką. Nie zauważyłam żeby ten magiczny dodatek Lycry sprawiał, że rzęsy są bardziej elastyczne - nie widzę różnicy w porównaniu z innymi maskarami. 
Rzęsy na pewno są pogrubione, ale u mnie nie niesie to ze sobą żadnych pozytywów. Wydłużenie - minimalne.


Mimo mało przyjemnych efektów na plus muszę na pewno zaliczyć całkiem ładną czerń i trwałość, bo oko umalowane tą maskarą wieczorem wygląda tak samo, jak zaraz po nałożeniu. Nie sprawia też żadnych problemów w ramach demakijażu, spokojnie schodzi pod zwykłymi preparatami.

Tuszów Rimmel nie używałam od bardzo, bardzo dawna i ten w żaden sposób nie zachęcił mnie, by sięgnąć znowu po coś z ich półki. Póki co jestem wierna połączeniu maskary Lovely Pump Up! i szczoteczki z Supershocka. 
A Wy czym się tuszujecie? :)

27 komentarzy:

  1. Mnie się ten efekt podoba i zaskoczona jestem, że ta maskara tak się sprawuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie lubię tuszów Rimmela, zawsze po nich wypadają mi rzęsy. Moim ulubieńcem jest high impact od Clinique :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pytanie za 100 punktów ;-) Czy po podkręceniu rzęs zalotką, tusz ten je nie wyprostuje ? No mam z tym wielki problem, może trzy maskary do tej pory nie zrobiły mi takiego psikusa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej nie wiem, bo nie podkrecam rzęs w klasyczny sposób, tylko mocno je odginam u samej nasady. U mnie się to utrzymuje cały dzień, niezależnie od tuszu :)

      Usuń
  4. Ta wielka szczota mnie przeraża ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty i bez tuszu masz piękne, długie rzęsy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem dalej wierna podkręcającej maskarze Lovely, choć ostatnio testuję ten nowy czerwony tusz z Rimmela i też nie jest zły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja właśnie też cały czas używam tego żółtka :)

      Usuń
  7. nie wyobrazam sobie nie uzyc tuszu, pocztek czytalam z niedowierzaniem!!
    a do tuszy Rimmela jakos nie mam zaufania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi bardzo dobrze bez tuszu :D
      Ja coś z Rimmela ogólnie rzadko korzystam.

      Usuń
  8. ja ci się znudzą Twoje długaśne rzęsy to ja z chęcią pożyczę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Ci zbierać te, co wypadają, niedługo się uzbiera na firankę na jedno oko :D

      Usuń
  9. wow, ale masz długie rzęsy :D tuszu Rimmela nie testowałam nigdy, ale co do szczoteczki SuperShocka to masz całkowitą rację - genialna :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Śliczne masz rzęsy nawet bez tuszu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Obecnie tuszuję się maskarą My Secret Curly Lash;) Bardzo ją lubię, ponieważ podkreśla moje mizerne rzęsy. Jednocześnie nie podrażnia moich wrażliwych oczu i nie nastręcza trudności podczas demakijażu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę czaję się na te maskary od My Secret i nie mogę złapać, nie po drodze mi do Natury :)

      Usuń
  12. scandal eyes to Ty masz bez tuszu, a z tuszem, to już jawna nieprzyzwoitość :P

    OdpowiedzUsuń
  13. wiesz, że ja podobnie robię? Lovely i szczoteczkę z Supershocka stosuję a mam chyba z 8 tuszy teraz, rimmele u mnie się nie sprawdzają niestety ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja aż takich zapasów nie mam, tylko jeszcze jeden Avon do użycia, ale duet Lovely i Supershocka jest najlepszy na świecie :)

      Usuń
  14. Twoje rzesy <3 jak ja bym chciała taką oprawę oczu! Bo też jestem len i zmywac mi się nie chce :D

    OdpowiedzUsuń

Komentarze reklamowe, obraźliwe, nie zawierające konstruktywnej krytyki
będą usuwane.

Dzięki za komentarz!

Obserwują