Dawno dawno temu były takie czasy, że się tego Avonu używało. Używało i to dużo. Zanim jednak tusz Supershock wszedł do sprzedaży tradycja posiadania katalogu w moim domu była mocno umarła i nowinki konsultanckie przestały mnie w jakikolwiek sposób interesować. Miałam kiedyś okazję machnąć sobie raz rzęsy tą maskarą, ale o nim całkiem zapomniałam. Avon sam postanowił mi o nim przypomnieć i w ramach cudnej akcji blogerskiej sobie go sprawiłam.
Jeśli zajrzałyście do moich ulubieńców makijażowych ubiegłego roku, to na pewno już wiecie, że rzutem na taśmę załapał się do tego grona. Wersji tego tuszu wyszła już cała masa. Moja to ta pierwsza, klasyczna. Kolor oczywiście czarny.
Czerń to ładna, głęboka, ale zdecydowanie nie w stylu "blackest black". Konsystencja to jedyny minus, który mogłabym wyciągnąć, ale i tak nie zagłusza mojej opinii. Lubię bardzo mokre tusze. Ten czas, kiedy maskara jest świeżutka jest dla mnie najlepszy. Nigdy nie odstawiam tuszów, żeby "poleżały". Ten już od nowości nie był tak mokry jak lubię, ale póki co nie zauważyłam, żeby zaczął bardziej wysychać. Nie zostawia wielkich grud więc jest w porządku.
Największym atutem jest tu oczywiście szczoteczka (której nie zrobiłam zdjęcia - idk why. Ale jest tutaj.) Średniej wielkości, prosta, bez wybrzuszeń, zwężeń, wygięć. Prosty kijaszek okraszony całą masą drobnych, cienkich silikonowych kolców. I one zasługują na oscara, bo wyłapują każdą moją jedną rzęsę, a to nie jest łatwe zadanie. I tak ciągną ją do samego końca, lekko pogrubiając i wydłużając. Niczego więcej mi nie trzeba. Mam na oku tyle własnej objętości, że nie muszę jej dużo dodawać kosmetykiem, wystarczy jak to, co naturalne zostanie podkreślone. Rozczesanie zawsze było tym, o co najbardziej mi chodzi i dostałam to od Avonu.
Każda dodatkowa ilość tuszu zmienia dzienny efekt w bardziej "dramatyczny" i wieczorowy, solidnie dodając już objętości, ale nie jest to preferowany przeze mnie makijaż.
Znacie ten tusz? Lubicie? A może miałyście do czynienia z tuszem, który w równie świetny sposób rozdzielał rzęsy?
Oczywiście że znamy ;) Często do niego wracam, to jeden z moich ulubieńców, zaraz obok maxfactora 2000 i collosala od maybelline ;)
OdpowiedzUsuńU mnie max factor 2000 nie robi nic specjalnego, najmilej z tej marki wspominam oczywiście False lash effect. Collosala lubiłam, ale tylko pierwsze opakowanie, drugi raz jak kupiłam już był tragiczny i nie wróciłam do niego nigdy :)
UsuńKiedyś go miałam i sprawdzał się równie dobrze co u Ciebie
OdpowiedzUsuńLubię tusze z Avonu, są bardzo przyzwoite a ich cena nie jest wygórowana, minusem jest dla mnie to, że bardzo szybko wysychają.
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście, w tym momencie już jest nieco suchawy.
UsuńMiałam okazję używania tego tuszu i też byłam bardzo zadowolona. Faktycznie szczoteczka w tym tuszu gra pierwsze skrzypce i robi 80% całej roboty :)
OdpowiedzUsuńOj tak, zdecydowanie warto ją zostawić na później :)
Usuńno właśnie miałam do niego tylko jedno podejście (pożyczyłam od koleżanki) i dla mnie był do bani...nie lubię takich dużych szczot...ale ponieważ było to już dość dawno,być może zrobię do niego drugie podejście :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem szczoteczka jest raczej średniej wielkości, miałam do czynienia z większymi :)
UsuńNie znam, ale wiele dobrego słyszałam o tym tuszu i po woli stwierdzam- chce go mieć :)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale pewnie prędzej czy później kupię tego cudaka;) chociaż takich pięknych rzęs nie mam, więc i efekt u mnie nie będzie urywał tylnej części ciała:P a szkoda! rzęsy masz normalnie wspaniałe:)!
OdpowiedzUsuńMiałam ten tusz i był naprawdę ok ;)
OdpowiedzUsuńpamiętam ten tusz, miałam go dwa razy, a szczoteczkę polubiłam tak bardzo, że zostawiłam ją sobie do rozczesywania rzęs i chyba nadal leży gdzieś w szufladzie ;) największym minusem jest chyba zakup - bardzo nie lubię zamawiania kosmetyków, poza tym skruszanie się i brak wodoodporności (chociaż zakładam, że wersję wodoodporną już wydano?)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nie wiem, jak z wersją wodoodporną, aż tak się nie orientuję, zwłaszcza, że nie używam tego typu tuszów do rzęs. Ale pewnie rzeczywiście już jest :)
Usuńu Ciebie wyglada fajnie aaaaale ja bym go nie chciala bo na moich trzech rzesach efektu by nie bylo :P
OdpowiedzUsuńTeraz masz takie rzęsiska, że byłby idealny :)
UsuńMiałam kiedyś jakiś tusz z Avonu i nie przypadł mi do gustu, ale na ten być może się skuszę. Piękne masz rzęsy :)
OdpowiedzUsuńJa miałam nie jednen z Avonu, ale było to tak dawno, że nawet nie pamiętam, jak działały :D
UsuńMiałam ten tusz, ale w niebieskim opakowaniu, byłam całkiem zadowolona. Efekt na Twoich rzęsach jest jednak o wiele lepszy. Już Ci kiedyś pisałam, że nie powinnaś robić recenzji tuszy, bo na twoich rzęsach to wszystkie wyglądają fenomenalnie ;)
OdpowiedzUsuńE tam, akurat mam słabszy okres w tej kwestii i nie wyglądają dobrze ;)
UsuńWygrałam go kiedyś w rozdaniu i był naprawdę dobry. Jeden z lepszych jakie miałam :)
OdpowiedzUsuńPiękne rzesy ale tuszy tej firmy nie znam...
OdpowiedzUsuńmiałam ileśtam opakowań tego tuszu, ale kilka lat temu. Teraz dawno go nie miałam, a i w avonie już nikogo nie mam.
OdpowiedzUsuńTeraz jest sklep online i jest trochę łatwiej :)
Usuńmiałam go jest super !
OdpowiedzUsuńteż mnie miło zaskoczył a mam rzęs 1/10 co Ty! ;)
OdpowiedzUsuńChętnie zainwestuję w ten tusz, ponieważ podoba mi się efekt wydłużonych, dobrze rozczesanych rzęs:) Zdaję sobie sprawę, że nie uzyskam tak spektakularnych rezultatów, ponieważ jestem właścicielką mikrusków;)
OdpowiedzUsuńBardzo długo był to mój ulubiony tusz :) Gdy miał odpowiednią konsystencję, to tak świetnie rozdzielał i pogrubiał mi rzęsy, że ludzie myśleli, że doklejałam sobie sztuczne :D
OdpowiedzUsuńTo fakt, rzęsy wyglądają jak z fabryki :D
UsuńOjj dawno temu go miałam i z tego co pamiętam był fajny tylko niestety szybko zasychał w opakowaniu. Twoje rzęsy od dziś są moja motywacją <3
OdpowiedzUsuńKiedyś miałam i przyznam że był całkiem całkiem :P Możliwe że wrócę do niego jak tylko wykorzystam te których obecnie używam ;)
OdpowiedzUsuńPowracam do niego bardzo regularnie ;)
OdpowiedzUsuńkupiłam sobie teraz drugi na zapas- fenomenalny: ) nie ukryje sie żadna grudka
OdpowiedzUsuńTeż muszę kupić kolejne opakowanie:)
UsuńJeden z moich ulubionych tuszy, razem z Goshem :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie miałam tego z Gosha, muszę w końcu spróbować :)
Usuńoszz w morde - chciałoby się napisać, jakie rzęsy :D Też kiedyś lubiłam te tusze, muszę do nich wrócić :)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie to samo przemyślenie na temat tego tuszu! Najlepszy tani tusz do rzęs, który działa cuda! Pięknie rozdziela, fajnie pogrubia - to jest mój ulubieniec w swojej kategorii!
OdpowiedzUsuńPoproszę post o Twoich rzęsach ( co robisz,że są taaaakie dłuuuuugie :))
OdpowiedzUsuńPomyślę ;)
UsuńNo właśne co robisz ;o jakaś odżywka czy coś ;>
OdpowiedzUsuń