Tyryry tyryry tyrytyty papajaaa. I love... pod prysznicem

  • Lut
    28
  • 34

Nie jestem żelomaniaczką. Ani trochę. Nic a nic i w ogóle. Mam jeden, jak się skończy to dopiero kupuję następny. Żadnych zapasów. Żadnych kolekcji.
Za to jestem wielbicielką egzotycznych zapachów. Wszelkie cytrusy, mango, banany, awokado, melony mniaaaaaam! Szczerze mówiąc nie przepadam zbytnio za "jedzeniowymi" aromatami w kąpieli tudzież pod prysznicem. Zobaczymy, czy mi tutaj w gustach nabrudzą kosmetyki od Farmony, ale na razie pozostaję przy beczce owocowej.

Na początku roku wpadł mi w łapy duet znanych pachnących smakołyków od marki I love..., dostępnej na wyłączność w Douglasach.
Z bogatej gamy wybrałam kompozycję Mango&Papaya. Nie mam raczej w zwyczaju recenzować żelów pod prysznic, ale raz, że to moje pierwze spotkanie z marką, a dwa do kompletu mam balsam nawilżający, dzisiaj co nieco o łazience pełnej tropików  :)


I LOVE... MANGO & PAPAYA



ŻEL POD PRYSZNIC I DO KĄPIELI

Producent:
Wlej mnie uwodzicielsko pod bieżącą wodę, poczekaj aż zaczną tworzyć się bąbelki, zanurz się w kąpieli, zrelaksuj się i czerp przyjemność z mojego kuszącego aromatu. Możesz też wycisnąć mnie na dłoń lub gąbkę, wmasować w wilgotne ciało aż wytworzy się piana i otuli Cię szaleństwo aromatycznych bąbelków. Następnie spłucz ciało, które pozostanie po kąpieli pięknie pachnące. 

(źródło: dexplus.pl)



Let's Talk Beauty:

OPAKOWANIE: duża (500ml), przezroczysta butla o klasycznym dla marki designie. Mocny zatrzask.
KOLOR: pomarańczowy z metalicznym, złotym połyskiem.
ZAPACH: czyli ta najważniejsza cecha :) Bardzo owocowy i intensywny. Tak na dobrą sprawę, jakby ktoś mnie zapytał, jak pachnie mango, to żaden konkretny zapach do głowy by mi nie przyszedł, ale nie obraziłabym się, gdyby mango tak właśnie pachniało :D Tak czy siak jest pięknie, energetycznie i smacznie. Jeśli lubicie egoztyczne zapachy, to ten na pewno Wam się spodoba.
KONSYSTENCJA: nie za rzadka, nie za gęsta. W sam raz.
EFEKTY: od żelu pod prysznic nie oczekuję wiele- ma po prostu oczyszczać skórę, uprzyjemniać mycie i nie wysuszać.. Ten się sprawdza idealnie. Zwłaszcza pod względem przyjemnościowym. Dobrze się pieni, otula ciało kremową pianką. W wannie też cudnie. Barwi wodę na lekko pomarańczowy kolor i tworzy intwensywną pianę.

Cena: 22 zł


BALSAM NAWILŻAJĄCY

Producent:
Wyciśnij porcję balsamu na dłoń i wmasuj mnie w ciało, by pozostawić skórę cudownie nawilżoną, jedwabiście gładką i przepięknie pachnącą.  

(źródło: dexplus.pl)






Let's Talk Beauty:

OPAKOWANIE: przezroczysta butla (250 ml) z pompką blokowaną przez przekręcenie.
KOLOR: kremowy, co oczywiście ledwo widać ;)
ZAPACH: patrz wyżej :) dość długo utrzymuje się na skórze i w powietrzu...
KONSYSTENCJA: bardzo gęsta i zwarta. Balsam właściwie się nie przelewa w opakowaniu, więc pompka jest tu świetnym rozwiązaniem. Szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze  żadnego filmu, do sucha.
EFEKTY: balsam na pewno sprawdzi się na mało wymagającej skórze. Wiem, bo moja taka właśnie jest. Dobrze nawilża, ale nie wiem, czy sprawdziłby się przy dużej skłonności do przesuszeń. Skóra pozostaje gładka i rzeczywiście jeszcze przez jakiś czas możemy wuczuć piękny zapach. Idealny dla leniuchów, które nie lubią dłużej wmasowywać w siebie mazideł i osób, dla których balsamowanie odbywa się na zasadzie zapobiegania- codziennie choćby odrobina balsamu, żeby nie nabawić się pustyni- szybko, ale i przyjemnie :)

Cena: 29 zł

Kosmetyki I love... kupicie w Douglasach i na dexplus.pl.


Sephora. Szminka, której nikt nie chce.

  • Lut
    26
  • 46
Jeśli chodzi o szminki, to mój blog jest raczej skupiskiem pozytywnych recenzji. Jak już nie raz wspominałam, przy zakupie kieruję się głównie kolorem. Dzisiejszej szminki jednak ani nie kupiłam, ani kolor od razu nie przypadł mi do gustu, ale postanowiłam wypróbować.

Szminkę dostałą moja Mama, ale ona używa delikatnych róży, więc kompletnie jej to mazidło nie podeszło, siostra- to samo. Jeśli chodzi o mnie- preferuję czyste kolory, nieważne czy mają połysk czy są matowe, nie pfzepadam  za żadnymi dorbinkami raczej. A tu co? Perła.

Poza tym- jest całkiem niezła. Ma przemiłą kosnystencję, fantastycznie się nią operuje. Jest bardzo kremowa, ale niestety nietrwała.

Jak się zapatrujecie na tego typu wykończenie?


Zimowe delikatesy

  • Lut
    25
  • 34
Wyłamane jakiś czas temu paznokcie powoli sobie odrastają, więc i powoli wracam do wszelkiego rodzaju emalii. Jakoś nie miałam ochoty na mocniejszy kolor, więc postawiłam na leciutki, kremowy lakier Vipera Creation o numerze 428. Lekier ma ciekawe wykończenie- ni to perła (a fe) ni to metalik. Nie umiem nazywać takich rzeczy. 
Ale że wciąż, mimo małego ocieplenia, mamy mnóstwo śniegu, idealnie wpisuje się w zimowe klimaty.
Ma słabe krycie, na paznokciach mam 2 warstwy, co daje bardzo subtelny efekt.

Szybko wysycha, mimo koloru nie smuży i ma fajną konsytencję, Pędzelek jest mięciutki, średniej wielkości. Trwałość też przyjemna, na moich nie lubiących lakierów paznokciach, trzyma się 3-4 dni.


Miłego poniedziałku :*




Skracamy życie pryszczom!

  • Lut
    24
  • 54
Lepiej zapobiegać, niż leczyć. U mnie niestety nie jest tak łatwo. Wiem, że ze swoją cerą, pod względem jej pryszczowatości, będę się męczyć jeszcze długi czas. Aktualnie jest w całkiem niezłym stanie, choć pewnie po tym wpisie i tych wypisanych słowach, jutro obudzę się cała w gulach :x 
Jak nie s*aka to urok, jak to mówią :p

Jak nie ma- to fajnie, wiadomo, ale co jeśli już taki obrzydliwiec nam wylezie? Korci do wyciskania, oj bardzo, ale zanim można będzie do tego przystąpić, to trzeba poczekać, aż urośnie mu ta biała dupa, tudzież dioda, cytując drogą Zoilę. 

Jak więc ukrócić żywot bydlakowi? Jeszcze do niedawna namiętnie smarowałam pryszcze wodą ulenioną w żelu. Peroxygel głównie wysuszał pryszcze. Obecnie jednak wróciłam do starego, dobrze wszystkim znanego sposobu- smarowania facjaty niemal czarną, śmierdzącą mazią- maścią ichtiolową.


U mnie sprawdza się idealnie. Staram się jak najszybciej wyczaić intruza na twarzy i pacnąć w niego kropą tego śmierdziela. Mniejsze zarazy znikają zazwyczaj po jednej nocy. Ot, po prostu, miał być, ale coś mu się odwidziało i się cofnął. Ale największą zaletą maści jest to, że wysysa z człowieka tę obrzydliwą białą maź, z którą potem przyszłoby nam chodzić. Po jednej, góra dwóch nocach wszystko wyłazi na wierzch i znika bez mechanicznej pomocy nosicielki- myje dziewczę buzię rano, czar mary, pryszcza nie ma.

Jeśli akurat nie wychodzę z domu, nie mam makijażu, to i w dzień się wysmaruję. Na noc polecam zaklejać plasterkami, bo to czernidło mocno wszystko brudzi, a szkoda pościeli.

Maść ichtiolowa jest lekiem o działaniu ściągającym i przeciwbakteryjnym polecanym właśnie między innymi w leczeniu trądziku, ze względu na to wysysanie ropy z wyprysków i innych obrzydlistw.

20g tubka kosztuje około 2 zł i wystarcza na wieki. A po co trzymać syfa na twarzy tydzień, skoro można się go pozbyć szybciej, nieinwazyjnie i bezboleśnie? Polecam :)


Macie swoje sposoby na to, czemu niestety udało się wydobyć na powierzchnię skóry? Chętnie się przyjrzę Waszym pomysłom :)



Lakierowa aktualizacja. Jasne i ciepłe...

  • Lut
    23
  • 14
Dzisiaj mam dla Was drugą i ostatnią (no nie mam zbyt dużo tych lakierów, nie mam ;) część lakierowej aktualizacji. Jak zauważyłyście,  nie mam żadnych essiaków, ani ogólnie drożyszch lakierów. Jest to ta kategoria kosmetyków, w której nie widzę sensu wydawania dużych pieniędzy. Na zdjeciach nie pojawiły się zielenie. Mam dwie: jedną z Essence drugą China Glaze, ale nie chciało mi nijak złapać koloru na zdjęciu, więc sobie dopuściłam.

CZERWONE | simple beauty 57 | inglot 824 | hean I <3 nail enamel 436 | totalny no name "dzbanek" bez numerka | + miedź h & m autumn sunset |
POMARAŃCZOWE | smart girls get more 38, 48 | colour alike 453, 154 | hean I <3 nail enamel 802 | 
RÓŻNE | nails inc basil street | vipera 428 | hean top music 655 |
RÓŻOWE | colour alike 455 | rimmel 60 seconds 619 pulsating | hean I <3 nail enamel 807 | barry m pink flamingo 305 | essence circus circus 04 cotton candy |
ZŁOTE | miyo 03 glitzy gold | p2 crack ling top coat  030 golden rush |

Na koniec moje jedyne 3 brokaty, wszystkie smart girls get more (zielony 113, niebieski 115, srebrny z kolorowymi bajerami, których oczywiście nie widać 111)

Razem wszystkiego jest 37 sztuk + 3 brokaty i 1 pękacz :) Skromnie, ale po trochę z każdego mniej więcej koloru :)


Domowa mikrodermabrazja z Yoskine. cera mieszana i tłusta

  • Lut
    22
  • 31
Uwielbiam wszelkie peelingi i maseczki. Czy to kupne czy domowej roboty. A jeśli już coś jest stworzone i skompletowane na bazie pewnego rodzaju zestawu, to już  w ogóle bomba. W ramach współpacy z marką Yoskine otrzymałam dwa takie zestawy mikrodermabrazyjne. W dodatku idealnie dopsowane do mojej cery, którą w tym momencie mogę określić jako mieszaną, ale w kierunku tłustej. Z żalem zużyłam ostatnio drugi komplecik i obawiam się, że długo bez tych zabiegów nie wytrzymam. Takie SPA w pigułce to zdecydowanie moja bajka i na pewno skuszę się na więcej.

YOSKINE MIKRODERMABRAZJA 3- fazy zabieg domowy dla cery mieszanej i tłustej


PEELING TERMICZNY

Producent:
Zawiera ścierające granulki oraz drobinki Zeolitu, które po nałożeniu na wilgotną skórę doprowadzają do reakcji termicznej. Pod jej wpływem skóra rozgrzewa się, otwierają się pory, a następnie uwalniane są toksyny, nadmiar łoju i zanieczyszczenia.

Peeling nałożyć grubą warstwą na zwilżoną skórę twarzy. Masować 1-2 minuty okrężnymi ruchami, aż do zaniknięcia efektu cieplnego. Dokładnie zmyć i osuszyć skórę.

Let's Talk Beauty:
Absolutnie moja ulubiona część. Miałam do czynienia z maseczką sauną, ale z peelingiem nie. Maź ma kolor kremowy, zawiera masę drobinek. Peeling naprawdę mocno się rozgrzewa. W nagrzanej po kąpieli czy prysznicu łazience można się nieźle napocić :) Masować buzię trzeba dopóki nie zniknie to grzanie a trwa to naprawdę długo. Drobinki są delikatne i w sumie w czasie zabiegu nie odczuwamy mocnego ścierania, ale efekt- WOW! Moja skóra jest po nim niesamowicie wypolerowana. Lekko zaczerwieniona, bez podrażnień, za to przyjemnie miękka i nawilżona. Nigdy żaden peeling nie dał takiego efektu. Niesamowity. Do tego twarz jest pięknie zmatowiona i odczuwalnie, wszelkimi zmysłami, oczyszczona. Totalny debeściak!


MASKA GOMMAGE

Producent:
Maseczka z unikalnym polimerem wodnym, która tworzy na powierzchni skóry przezroczysty, elastyczny film. Pozostawia skórę gładką jak jedwab, czystszą,ze zmniejszonymi porami.

Maseczkę nałożyć grubszą warstwą na twarz i pozostawić na 30 minut lub na całą noc. Następnie zmyć (zrolować) zwilżonym wacikiem.



Let's Talk Beauty:
Maseczka podbija efekt gładkości i zmatowienia cery, a do tego dodaje miękkości i zdrowego wyglądu cerze. Znika lekkie zaczerwienienie po peelingu. Po zaschnięciu wygląda jak maseczka typu peel off, ale  przywiera mocno do twarzy i nie marszczy się, ani nie ściąga czy pęka, jak w ich przypadku. Chciałam wypróbować pozostawienie jej na całą noc, ale jednak za bardzo mnie kusiło i zaczęłam ją podskubywać, co po kilku godzinach zakończyło się jej zmyciem... I jeśli o tę kwestię chodzi, to zdecydowanie polecam sposób, o kórym mówi producent. Nie da się jej ściągnąć bez wody. Sama z kolei tworzy na twarzy wielką maź. Najwygodniej ze zwilżonym wacikiem. :)


SERUM MATUJĄCE

Producent:
Lekki preparat z witaminą C na zakończenie zabiegu. Udoskonala powierzchnię skóry – idealnie wygładza, minimalizuje pory i długotrwale matuje.

Serum nałożyć na osuszoną skórę twarzy i pozostawić do wchłonięcia. Stosować zamiast kremu, także pod makijaż.




Let's Talk Beauty:
Serum jest ok, utrzymuje mat na twarzy, ładnie nawilża i rozświetla cerę, ale mam wątpliwości co do jego ilości. Teoretycznie jest go 3 ml, czyli mniej niż pozostałych saszetek (5 ml), ale nie udało mi się wymyślić, jaką ilość nałożyć jednorazowo na twarz. Bo jak dla mnie jedna saszetka, to zdecydowanie za dużo na raz. Chyba że chcemy sobie zafundować intensywną kurację i lubimy mieć grubą warstwę czegoś na twarzy :) Na noc idealna jest połowa, ale pod makijaż to i tak za dużo, poniewaz nie wchłania się zbyt szybko, a efekt matu nie jest natychmiastowy. 
Właściwosci ok, ale jeśli nauczymy sie dozować kosmetyk. I wg mnie nie jednak raczej na wieczór niż na dzień pod makijaż :)



Całość oceniam jako dzieło naprawdę niemal wybitne. Nie można go wykonywać częściej niż raz w tygodniu, więc idealnie nada się na sobotnie wieczorki domowego SPA. Zwłaszcza, że kosztuje tylko 7 zł! 3 fajne zabiegi w cenie jednej maseczki z saszetki? Jak dla mnie super rozwiązanie, absolutnie polecam!

OGÓLNA OCENA: 5/5

| EDIT
dostępność: w tym momencie Yoskine mikrodermabrazja w saszetce dostępna jest w najlepszych sklepach kosmetycznych w całej Polsce, drogeriach Superpharm oraz w sklepie internetowym Dax Cosmetics (www.sklep.dax.com.pl)
EDIT|
Znacie podobne zestawy, które zrobiły na Was takie wrażenie, jak na mnie ta domowa mikrodermabrazja? :)



Jak zawsze bomba. Suchy szampon Batiste.

  • Lut
    20
  • 38
Hymny pochwalne pod adresem suchych szamponów Batiste głoszę na prawo i lewo. Trochę chyba nawet do tej pory na wyrost, bo przecież miałam do czynienia z raptem jednym. Nie moja wina jednak, że taki był cudny. Jakis tam z rossa nie dorastał mu do pięt.

Dzięki HexxBoxowi mam okazję bawić się z kolejnym rodzajem szamponów Batiste. Miałam już wersję Volume (milijony, milijardy serc) teraz mam przyjemność z tym, przeznaczonym dla nieco ciemniejszych włosów- dla szatynek i brunetek.

Producent:
Dodaj odrobinę koloru do swojego życia.
Spróbuj wersję dobraną kolorystycznie do swojego odcienia włosów – Batiste Light został stworzony dla blondynek, Medium dla szatynek, a Dark dla brunetek.
Rewelacyjny Suchy Szampon firmy Batiste!
Szampon w postaci areozolu w krótką chwile przywróci przetłuszczonym włosom świeżość i blask, pozostawiając uczucie czystości.
Pozostawia na włosach uczucie czystości i objętości.
Suchy szampon to perfekcyjne rozwiązanie, w nagłych sytuacjach, gdy nie masz czasu na mycie włosów lub gdy chcesz odświezyć włosy pomiędzy myciami w tradycyjny sposób.
W wygodnym rozpylaczu, doskonały do zastosowania w domu jak i poza nim.
Zalety suchego szamponu:

* Suchy szampon w prosty sposób odświeża i ożywia tłuste, pozbawione połysku włosy.

* Pozostawia na włosach uczucie czystości i objętości.

* Idealny do użytku pomiędzy myciami.

* W wygodnym rozpylaczu, doskonały do zastosowania w domu jak i poza nim.

* Odpowiedni do każdego koloru i rodzaju włosów

* Przeznaczony zarówno dla kobiet jak i mężczyzn

* Sprawia, że stają się puszyste i wyglądają na świeżo umyte


Sensem tej wersji jest to, żeby nam, babeczkom ciemniejszym, aż tak na głowie nie śnieżyło. I rzeczywiście, wydaje mi się, że ten "pyłek" nie jest tak biały jak w wersji klasycznej. Jakoś mi szczerze mówiąc nigdy kolor nie przeszkadzał- po dobrym wmasowaniu tego w łepetynę i wyczesaniu niczego nie widać. Ale tutaj kolor miał być inny  i jest, więc jest to rzeczywiście "bezpieczniejsze" i krzywdy sobie zie zrobimy. Zwłaszcza że działanie, a jakze by inaczej, świetne. Tym, co przede wszystkim lubię w tych szamponach jest to, że nie matowią mocno włosów. Naturalny blask nieco się gubi, ale wciąż jest. Za to duży plus. Odswieżenie włosów wzorowe. Nie brudzi też wszystkiego naokoło i ładnie pachnie. Moje włosy są dziwne- na drugi dzień od mycia nie są jeszcze super mocno tłuste, żeby je myć znowu, ale też nie mają już tej fajnej świeżości. Tak jakoś pomiędzy. I w razie czego nadaje się taki Batiste dla mnie idealnie. Włosy pozostają miękkie w dotyku- bez efektu szorstkości i sztywności.  Nie daje może takiej czadowej objętość, jak wersja Volume, ale no dziwić się temu nie można i liczyć mu tego jako wadę, bo przecież nikt tego nie obiecuje. 
Dla mnie bomba :)









































Jak się zapatrujecie na tego typu wynalazki? Dla mnie to super rozwiązanie, na przykład na podróż. Tego nie używam często, tylko w nagłych przypadkach, ale wersja Volume służyła mi do dodawania objętości rozpuszczonym włosom. Póbowałam bardziej naturalnych sposbów- pudrów itd., ale jednak taki kupny, gotowy środek sprawdza się u mnie dużo lepiej.
A jak jest u Was? :)


Muffiny zawsze spoko! Słodkości od Farmony

  • Lut
    18
  • 42
Dotarła do mnie w końcu dzisiaj paczuszka od Farmony z grudniowej akcji dla blogerek.
I oooo mamooooo!
Siedzę i wącham. Muffinowy peeling to kosmos jakiś. Będzie bardzo przyjemnie w najbliższym czasie :)



ORZECHOWY SCRUB DO MYCIA CIAŁA muffinki orzechowe z karmelem
SZARLOTKOWE MASŁO DO CIAŁA szarlotka z bitą śmietaną i cynamonem
PIERNIKOWY BALSAM DO CIAŁA korzenne pierniczki z lukrem
SZARLOTKOWY PEELING DO MYCIA CIAŁA szarlotka z bitą śmietaną i cynamonem

OM NOM NOM NOM NOM



Lakierowa aktualizacja: ciemne i takie takie

Mało maluję paznokcie od jakiegoś czasu. Próbuję je na razie ogarnąć, cosik łamliwe mocno i ogolnie nie do życia.  Ostatnio postanowiłam jednak zrobić małe porządki w lakierach. Wyrzuciłam to, co się nie nadawło do użytku, zrobiłam zdjęcia i podzieliłam sobie wszystko na dwie części. Dzisiaj skrótowo pokażę Wam te ciemniejsze, chłodniejsze kolory, ale i jakieś wyjątki się znajdą :)



NIEBIESKIE | rimmel 60 seconds 625 sky high (w zasadzie turkusowy, ale na zdjęciach i tak wychodzi niebieski :x) | hean I <3 nail enamel 408 | barry m blueberry icecream 306 | 
FIOLETY | smart girls get more  32 | fm lavender field | oriflame purple | delia coral prosilk 144 | catrice 800 heavy metallilac | hean I <3 nail enamel 805 | 
GRANATY | bell magic magnetic 037 | misslyn 588 | hean top music 654 | 
SZARE I CZARNY | delia coral prosilk 136 | hean top music 652 | essence LE twilight  breaking dawn 04 edward's love

Moim ulubieńcem, mimo wszystko, jest ostatnio ta essencowa czerń z błyskotkami. Na paznokciach daje niesamowity efekt, na pewno Wam pokażę, kiedy ogarnę pazury :) Jest jednak jedno zdjęcie, które mnie powaliło. Znając życie wejście w posiadanie tego lakieru będzie dla mnie nieosiągalne, ale cóż... pomarzyć zawsze można...

źródło: pieknoscdnia.pl
Magia, magia po prostu...


P.S. Chciałabym przywistać z radością tę rzeszę nowych Obserwtorek i Lubisiów na fb, dzięki, mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej :*


Philips: akcja IPL Lumea i relacja z eventu.

  • Lut
    16
  • 32


Jakiś czas temu  wspominałam Wam o pewnej akcji, w której biorę udział. Na samiuśkim początku lutego zostałam zaproszona przez markę Philips do testowania ich nowego urządzenia do usuwania owłosienia IPL Lumea.. Akcja potrwa ponad 6 tygodni. Produkt wejdzie do sprzedaży na polskim rynku dopiero w kwietniu, ale ja już teraz  produkt Wam opiszę, pokażę, przetestuję i oczywiście zrecenzuję :)



W akcji poza mną biorą udział doskonale znane Wam blogerki: Ania- Anwen, Alina Rose i Paulina z Daisyline, oraz vlogerki: Karolina ze Stylizacji, Asia- Kiediska86 i Weronika- Szusz. Wszystkie wylądowałyśmy 9 lutego w Warszawie na specjalnie zorganizowanym evencie. Czekała tam na nas cudowna grupa naszych Opiekunek (:*), bardzo profesjonalna ekipa fotograficzno- filmowa, pani dermatolog i przedstawicielka  działu Beauty Philipsa.





W pierwszej części spotkania pani dermatolog opowiedziała nam o usuwaniu włosów metodą IPL, bezpieczeństwie stosowania, różnicach i podobieństwach pomiędzy tego typu urządzeniami a laserowymi. 


Później dowiedziałyśmy się co nieco o samym produkcie, z powodu którego, cała ta impreza została zorganizowana.


IPL Lumea to urządzenie emitujące delikatne, rozproszone i niejednorodne światło (IPL- Intense Pulsed Light).  Jak działa? Te emitowane pulsy światła są absorbowane przez melaninę we włosach i uszkadzają mieszki włosowe. Efektem tego jest coraz mocniejsze "wyłączanie się " włosów, które w konsekwencji po prostu naturalnie wypadają.

Zanim przystąpimy do strzelania należy ogolić skórę. Dzięki temu otrzymamy lepsze efekty, cały zabieg będzie delikatniejszy, a samo urządzenie po prostu dłużej nam posłuży.

Lumea jest bezpieczna- nie ma możliwości, abyśmy gdzieś samoczynnie "strzeliły" światłem. Aby to zrobić urządzenie najpierw musi zostać odpowiednio przyłożone do ciała. Jeśli wszystko jest ok, na "grzbiecie" zapali się zielone światło, które jest dla nas sygnałem do przyciśnięcia"spustu" :)
Nie ma się więc co obawiać błysku światła do oczu.


To, czy i jak możemy używać urządzenia zależy głównie od koloru naszej skóry i włosów. Idealnie do takich zabiegów nadaje się typ "Królewny Śnieżki"- jaśniutka skóra i ciemne włosy. Dlaczego? Jak wspomniałam urządzenie wyłapuje kolor- na pulsujące światło zareaguje w takim przypadku tylko włos i absolutnie nie trzeba się obawiać jakichkolwiek podrażnień skóry. Taki też typ może pozwolić sobie na mocniejsze ustawienie światła.


Z racji, że moja karnacja jest nieco ciemniejsza, najpierw wykonałam kilka próbnych "strzałów", żeby sprawdzić, czy moja skóra nie zareaguje w jakiś negatywny sposób. Na szczęście wszystko jest w porządku i jestem już po pierwszym całym zabiegu.

Aby utrzymać skórę w stanie absolutnej gładkości trzeba oczywiście zabiegi powtarazać co jakiś czas, tak jak w przypadku lasera, ale czymże to jest w porównaniu z tak ogromnym komfortem! :)

Po poruszającej właściwie wszelkie aspekty prezentacji przyszedł czas na pytania, pierwsze spotkanie z własnym urządzeniem i oczywiście cudne grupowe zdjęcia :p









Nie mogło też zabraknąć jedzenia, o kosmetykach i blogach o pustym żołądku źle się rozmawia :D



Na zakończenie dnia czekała nas miła niespodzianka- wizyta w SPA.  Ruszyłyśmy dzielnie przez mroźną i śnieżną Warszawę, co by się porozpieszczać podczas wybranych zabiegów  :)



Troszkę ciasno, ale miło i pysznie :)







Akcja z Lumeą, jak wspomniałam, potrwa ok. 6 tygodni. Dlaczego? Bo po takim właśnie czasie będziemy mogły odnotować poważne efekty
Przez ten okres, na początku co tydzień, później co dwa tygodnie, będę wykonywać zabieg. Należy go powtarzać do momentu, kiedy zauważymy, że włosów po prostu nie ma :) Oczywiście wszystko zależy od osobistych preferencji, ale ten okres jest wystarczający, abym mogła Wam zdać relację. 

Na kolejny wpis zapraszam Was już teraz za jakieś dwa tygodnie: wtedy dokładnie krok po kroku opiszę Wam zabieg i opowiem więcej o samym produkcie. Będę też miała wtedy dla Was niespodziankę :)
Ostatni wpis pojawi się po kolejnych 2-3 tygodniach- pełna recenzja i, mam nadzieję, zachwyty nad gładką skórą.

Czas, jaki tydzień temu spędziłam w Warszawie, był absolutnie cudowny. Nareszcie miałam okazję poznać wszystkie Dziewczyny, które przecież doskonale znam z internetu. Ogromnie dziękuję za zaproszenie do udziału w tej akcji Organizatorkom i Opiekunkom naszym, zwłaszcza Mariannie za korespondencyjną cierpliwość :)

Zapraszam Was na jeszcze na krótki film i trochę zdjęć :)





Trzeba make up profesjonalny, co by dobrze w kamerze wypaść :)


Nagrywam indywidualną zajawkę do filmu dla Was :)





Zapraszam na PHILIPS POLSKA WWW

Miałyście do czynia z tego typu metodą depilacji? Jakie są Wasze wrażenia? :)



Obserwują